Po dwóch dniach laby dzień nurkowy. Ostatni, bo w piątek
wylot. Teoretycznie by się dało jeszcze w czwartek bo wylot po 17, a nurkowanie
powinno się skończyć około 14. Ale…
Tym razem wiało od lądu, to znaczy mniej więcej z północy.
Wiało silnie. Morze się troszkę rozbujało. Troszkę oznacza wodę wlewającą się od
strony dziobu. Specjalnie nas to nie przerażało, bo za chwilę mieliśmy się schować
za półwyspem. Za półwyspem faktycznie była tafla spokojnej wody. Był haczyk.
Tam już nurkowaliśmy. Płynęliśmy kawałek dalej. A tam było już ciekawie. Fale
były długie i łagodne ale za to na wysokość naszej łodzi. Udało się zawrócić.
Nurkowaliśmy mniej więcej tam gdzie pierwszego i drugiego
dnia.
Przy drugim zejściu spotkaliśmy kałamarnicę. Kawal gada. Znaczy wiem, że to mięczak ale kawał gada był. Jak się zabraliśmy za fotografowanie to się wkurzyła, plujnęła atramentem i sobie poszła, a właściwie popłynęła.
Przy drugim zejściu spotkaliśmy kałamarnicę. Kawal gada. Znaczy wiem, że to mięczak ale kawał gada był. Jak się zabraliśmy za fotografowanie to się wkurzyła, plujnęła atramentem i sobie poszła, a właściwie popłynęła.