Zgodnie z tym co w tytule o 12 wyruszyliśmy na podbój tego co
cały czas jest pytaniem konkursowym z poprzedniego odcinka. Na dzisiaj zaplanowane
mamy prawie 600 km do Białki Tatrzańskiej. Bezpieczny przejazd ma nam zapewnić osobnik
zwany Karlsonem.
Do godziny 10 z ogonem maltretowałem studentów. Poczułem się zwolniony z prac „przysamochodowych”
Droga przebiegła szczęśliwie i bez korków. Już po 5 minutach
(czas jest względny, byli tacy, którym się wydawało, że to 5 godzin) byliśmy w pensjonacie. Pierwsze zaskoczenie. Pan zapytał: Czy wolimy pokoje „białe”
czy „w drewnie”. Wybraliśmy wariant drewniany. Apartamencik całkiem fajny: dwa
pokoje z łazienką.
I jeszcze na korytarzu zestaw kanapowo-fotelowy.
Zwiedzanie Białki poza sezonem sprowadzało się do
znalezienia knajpy spełniającej nasze kryteria. Na street-fooda nie liczyliśmy.
Wylądowaliśmy w Fresco Ristorante & Pizzera. W sumie to nawet głodni nie byliśmy,
więc grillowane oscypki wyglądały tak:
zanim ktokolwiek się zorientował. Mój makaronik w sosie
borowikowym – pycha. Zjedli, popili, zapłacili, chcą wychodzić, a tu napada ich
pańcia ze stolika obok i pyta czy może przypadkiem z Bydgoszczy nie jesteśmy.
Śmierć zajrzała nam w oczy, bo przeca gorszego sortu jesteśmy, a tu wśród
górali ta grupa nie jest chyba dobrze widziana. Zebraliśmy się na odwagę i
przyznaliśmy bez bicia do związków z Bydgoszczem.
Szczęściem nie był to nasz koniec, albo
jeszcze nie był. Padło kolejne pytanie „Czy nie macie czegoś wspólnego z WSG?”.
Statystycznie rzecz ujmując nie zalicza u mnie jakieś 5% (Mówię o efekcie ostatecznym czyli po ostatniej poprawce jakieś 2 lata od zakończenia zajęć). W liczbach
bezwzględnych po tych 16 latach się troszkę uzbierało… Raz kozie śmierć. Przyznaliśmy
się. Szczęśliwie wszystko zaliczyła i miło wspominała ten okres. Skończyła
studia jakieś 8 lat temu.
Pozdrowienia od Oli z Białki dla Pauli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz