niedziela, 24 listopada 2019

The Streets of San Francisco

Tak, wylądowaliśmy na ulicach i się tego nie wstydzimy.

To nie my. Przynajmniej jeszcze tak nie wyglądamy. To niżej to też nie my.

A ci to już zupełnie nie my.

Wprawdzie miało być dzisiaj Śniadanie u Tiffany'ego a nie Ulice San Francisco

 ale Agnieszka powiedziała, że tam się raczej nie chodzi na śniadanie, tylko jak już, to się chodzi na włam.

Więc poszliśmy do "czegoś".

Perfidny plan na początek dnia był taki, by pojechać na mostek. Poruszamy się komunikacją miejską a więc autobusik. Najpierw 38 do Van Ness & North Point, a później 28 do Golden Gate. No to pojechaliśmy. Tyle, że w przeciwnym kierunku. Plus dodatni był taki, że ponownie wsiedliśmy do 38 na "pętli" czyli mieliśmy siedzące :) Do Van Ness nasz autobus niestety nie dojechał. Być może dlatego, że był trolejbusem. W pewnej chwili Pan Kierowca powiedział, że koniec trasy. Szczęśliwie nie musieliśmy iść jednego przystanku. Podjechał kolejny 38.

Co do mostu. Most jaki jest każdy widzi.

Mostem można chodzić i jeździć.

Można też zorganizować sobie melexa

i podtrzymać opadającą linę.

Te linki są dość grube i ciężkie.

Pod mostem da się też zamieszkać. Ale trzeba uważać, bo mogą człowieka przelecieć (to małe czarne).

W pobliżu mostu Golden Gate są forty z 1893

 i zamiast bocianów latają jakieś pterodaktyle.

Z samego mostu widać miasteczko i przydomowe więzienie zwane potocznie Alkatraz.

A czasami i jedno i drugie

I to jest wszystko co bym miał do powiedzenia w tym temacie.
Pora na kolejny temat czyli Pier 39. Pirs to nabrzeże. Czy pirs, to miejsce gdzie cumują statki itp? Odpowiedzieć bym musiał jak radio Erewań. Tak ale..

...czasami zmienia się to w dwupoziomowe miasteczko sklepowe.

Na pirsie mają też fokarium.

 Bez obaw. Żywe. Wylegują się i maja nas w...

Z owego centrum handlowo-restauracyjnego widać to co zawsze: most,

więzienie

i kawałek miasta.

I w tym momencie nadszedł czas na Lombard. Nie, że koncert. Się jedzie, się wydaje kasę....
Lombard Street, to taka pokręcona ulica (przynajmniej na kawałku).

Do Lombardu dojechaliśmy autobusem (zwykłym) i tramwajem (linowym). Mieliśmy pierwotnie tramwajem (zwykłym) i tramwajem (linowym) ale temu pierwszemu zmienili trasę i trzeba było jakoś inaczej zadziałać. Tramwaj linowy jaki jest z zewnątrz każdy widział, bo wczoraj wrzuciłem. Ale dla utrwalenia materiału, nie zaszkodzi powtórzyć.

A od środka tramwaj linowy wygląda tak:

Tak wyglądają widoczki z tramwaju,

a tak wygląda mocno zdziwiony, że mógł prowadzić pojazd po szynach, wasz kierowca bombowca.

czego i wam życzę.
PS.
Tramwaj nie dojechał do końca trasy bo była jakaś awaria. Trzeba było się przespacerować. Jestem niewinny.
PS.2.
Dziwne rzeczy się w tym hotelu z WiFi dzieją. Trzeba się na nie wdzwaniać.

PS.3.
Przeszliśmy na zdrowe żarcie. Ten papier nie jest woskowany. To kapie z burgera.

PS.4.
Inna wersja tego samego jest u Leszka

PS.5.
Tak dla przypomnienia, tym którzy są w stanie to pamiętać:



1 komentarz:

  1. Oj Jacuś, jak Ty ładnie komentujesz ☺👍A o te foki naprawdę się bałam i nie jestem pewna, czy mam ufać Twoim zapewnieniom.Pozdrowienia dla wszystkich, tak dzielnie pokonujecie niespodzianki komunikacyjne 😉

    OdpowiedzUsuń