Z racji
braku dostępu do wołowiny kolejny dzień został ogłoszony fakultatywnym. To
znaczy wszyscy jadą zwiedzać Narę (ale o różnych godzinach w zależności od tego o której wstaną), a
później chętni jadą do Kobe na krówkę.
Nara to takie
Gniezno. Jedzie się tam 45 min pociągiem z Kyoto. Dla uściślenia Japońskim
pociągiem kategorii Rapid Service. Co do
pociągów, to mają tam: 2 kategorie Shinkansenów – my byliśmy skazani na te
powolne, Limited Express, Ekspress, Special Rapid, Rapid i Local. Local zatrzymałby się nawet na Bydgoszcz
Bielawy, a Limited Express nie zatrzymałby się na Leśnej.
Do Nary, ku
zaskoczeniu wszystkich dojechaliśmy planowo. Lało. Zdecydowaliśmy się na
BusPassa jednodniowego. Trzeba przyznać, że w dziedzinie biletów na komunikację
miejską, to mają fantazję.
Tak, to jest kawałek drewna na sznurku.
Dzielnica Naramachi pełna starych domków nawet w strugach deszczu robiła duże wrażenie.
Sam deszcz to ja nawet potrafię zignorować. Ale nijak nie potrafię zrobić tego z deszczem padającym na obiektyw. Te kropki koszmarnie psują zdjęcia.
Pierwsza
świątynia - Gangoji - była prawie pusta. W sensie braku ludzi, a nie obiektów. Z ciekawostek jest to pierwsza świątynia buddyjska, która powstała w Japonii w (VI wiek)
Na zapleczu miała cmentarz. To znaczy właściwie
to chyba miejsce gdzie się jakoś upamiętnia zmarłych. I były też tradycyjne
odciski stóp Buddy.
Kolejny punkt programu niestety trzeba było zaliczyć z buta. Poczłapaliśmy wśród domków do świątyni Kohofukiji. Obiekt był już przez naszych zdobyty. Grupa fakultatywna Kasia, Michał, Witek właśnie z niego wychodziła.
Niestety tutaj również krzywo patrzyli na robienie zdjęć. To znaczy zdjęć wnętrza. Zewnętrze można było pstrykać do woli. W odwecie zrobiłem zdjęcie świątyni z naprzeciwka.
Kolejny
świątynia – Todaiji jest najważniejszym obiektem z listy zabytków. Odległość, z
racji pogody była taka raczej autobusowa. To złapaliśmy kolejnego żółtego (Nara
Loop Line) i podjechaliśmy 3 przystanki. Tutaj dopiero zobaczyliśmy jak lokalna
atrakcja potrafi być nachalna. Wystarczy kliknąć na obrazku poniżej.
Nareszcie mi
pozwolili robić zdjęcia. Nie będę się rozpisywał. Budda jednocześnie z brązu i z 8 wieku oraz dwóch z 12 generałów. W sumie całkiem ładne wnętrze.
Najciekawiej
wyglądał Binzuru. Zastanawiałem się czy można go podmienić na Kasię lub Izę.
W drodze do
muzeum spotkaliśmy trzecią grupę fakultatywną czyli Agnieszkę i Leszka. Szli do
wielkiego Buddy. A my po muzeum ruszyliśmy droga tysiąca latarń do Kasuga Taisha Shrine.
Ciekawa
ścieżka. A na niej całkiem ciekawe zwierzaczki.
Daniele są święte. Sprowadził je któryś król i od tego czasu łażą po okolicy. Są nawet specjalne ciasteczka, żeby je dokarmiać. A latarenek faktycznie sporo zgromadzili.
Kolejny
punkt mieliśmy osiągnąć autobusem 70.
Niestety z analizy japońskiego tekstu wyszło, że w soboty i niedziele nie
jeździ. Decyzja była jedna. Wsiadamy w co bądź i wracamy. Co bądź przyjechał i już po godzinie z kawałkiem byliśmy w Kyoto.
Niestety zamknęli nam jedną świątynię. Cóż było robić poczłapaliśmy do
dworcowej garkuchni na ryż z owocami morza.
Na dworcu uzyskaliśmy kolejny dowód na to jak uczciwi i pomocni są Japończycy.
Na dworcu uzyskaliśmy kolejny dowód na to jak uczciwi i pomocni są Japończycy.
Dlaczego padało?
Bo przypętał się tajfun o dźwięcznej nazwie TY1721 (Podobno miał na imię Lan). Stan z niedzieli wieczorem był taki jak na
obrazku.
My jesteśmy troszkę powyżej tekstu 18UTC, 22 Oct. Tokio jest przed kropką z 00UTC… na tej białej linii… Jakby te tajfuny
nie przynosiły deszczu to dla mnie są akceptowalne. No chyba że się znajdę w
czerwonym kółku, tam wieje powyżej 50 kt (knot to węzeł, a węzeł to mila morska na godzinę).
Tak wiedzieliśmy, że Nara jest znacznie bliżej tajfunu (na tym czerwonym kółku). Tak, mogli nam nakazać ewakuację. Ale dla nich tajfun jest normalnym zjawiskiem i dopóki jest ogłoszone tylko przygotowanie do ewakuacji, to się nie ucieka tylko zachowuje normalnie.
Z ciekawostek meteo.W tej chwili jest to JEDYNY tajfun na naszej planecie. Nie ma to jak być wybrańcem losu.
Tak wiedzieliśmy, że Nara jest znacznie bliżej tajfunu (na tym czerwonym kółku). Tak, mogli nam nakazać ewakuację. Ale dla nich tajfun jest normalnym zjawiskiem i dopóki jest ogłoszone tylko przygotowanie do ewakuacji, to się nie ucieka tylko zachowuje normalnie.
Z ciekawostek meteo.W tej chwili jest to JEDYNY tajfun na naszej planecie. Nie ma to jak być wybrańcem losu.
Pozdrowienia dla Grażyny i Marka.

PS.
Jak się oglądało te daniele, to człowiek momentami odnosił wrażenie, że to nie Nara tylko Poznań.
Grupa druga i trzecia udawały się na wołowinę. Dzięki temu wiemy jak wygląda tajfun z jeszcze bliższego bliska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz