Dzisiaj cały
dzień w pociągu. Mamy do przeskoczenia 1522 km. Pierwsze 900 km zapewni nam Sakura
550. Później Hikari. Ostatnie 100 robimy w zwykłym Narita Express. O 2,5 km
spaceru nie ma co pisać, zwłaszcza, że tradycyjnie będzie przebiegał w deszczu. Całość (bez spaceru) trwa mniej więcej 9 godzin.
Shinkanseny
są ponumerowane. Numerki parzyste mają trasy na północny wschód, a nieparzyste w dół kraju.
Ile ich jeździ nie wiem ale taką szacunkową liczbę określam na „cała masa”.
Kursują co chwila. Przed naszym Hikari, dokładnie w tę samą stronę jechał
Nozumi. Różnica czasu pomiędzy pociągami – 3 minuty. Druga różnica jest taka,
że Hikari na te 500 km do Tokio potrzebuje około 4 h a Nozumi 3.
Jeżeli
chodzi o przyjazd i wjazd Shinkansena to wygląda on mniej więcej tak jak niżej
(trzeba kliknąć, jak się nie odpala to można to zobaczyć u Leszka)
Jak wygląda
w środku każdy widzi. To jest nasza
Sakura:
A to nasze Hikari:
Subtelna
różnica jednego rządka robi różnicę. Jak w trakcie naszych pogaduszek o pociągach
zauważył Leszek, Sakura to taka salonka, Hikari jest taki zwykły. Z zewnątrz też się różnią. W zależności od modelu mają inne ryjki.
Co jest potrzebne w pociągu, który jedzie 6 godzin, a zatrzymuje się na stacji na 2 minuty? Oczywiście palarnia.
Co jest potrzebne w pociągu, który jedzie 6 godzin, a zatrzymuje się na stacji na 2 minuty? Oczywiście palarnia.
A o czym
myśleliście? O automacie do napoi?
Wiem. Prawdopodobnie o jakimś WC. Ale jesteśmy w Japonii i tu nie istnieje jakieś WC. Tak więc podchodzimy do ściany, naciskamy guzik i oczom naszym ukazuje się…
Na moje
jakieś 6-7 m²
kolejowego kibla. Minimum 3 zestawy guzików do otwierania ściany, guziki do
wezwania obsługi jakby się coś przytrafiło, 2 umywalki, guzik do opuszczania
klapy… Pomijam przewijak dla dzieci i fakt, że wózek inwalidzki mieści się z
luzem.
Na korytarzu
są jeszcze 2 osobne umywalki, a w którymś z Shinkansenów było stanowisko do
poprawiania makijażu.
Po pociągu
jeździ Bufetowa-san z wózkiem wypełnionym jedzeniem i piciem. Bufetowa-san kłania
się jak wchodzi i jak wychodzi. Co ciekawe nie zauważyliśmy aby cena w Japonii
zależała od miejsca w którym robi się zakupy. Kawa w pociągu kosztuje tyle samo
co na dworcu. Sushi w knajpie z widokiem na wulkan tyle co w takiej w bocznej
uliczce. Nie znaczy to, ze nie ma różnic, są ale nie jest to mnożnik 3 bo
jesteśmy przy molu w Sopocie.
Po Shinkansenie
chodzi też Konduktor-san. Ma karteczkę na której sprawdza czy każdy siedzi na
swoim miejscu. Idzie i mówi coś przy każdym
rządku foteli. Jak każdy Japończyk na służbie kłania się przy wejściu i
wyjściu.
Czy jest różnica
pomiędzy Shinkansenem a np. takim Pendolino. Bo przecież jedno i drugie jeździ
po torach, wozi ludzi itd. Jest. W Pendolino konduktor nie kłania się w pas jak
wchodzi do wagonu.
O tym, że są
grzeczni pisałem, że czysto też. To teraz kilka słów o automatach. Stoją na każdym
rogu i jest w nich chyba wszystko. Głównie picie i jedzenie.
Oraz, aż
strach pisać, jest też taki do lodów (po lewej). A maszynie do płacenia z posiłki w knajpie już było. (po prawej)
Na lotnisku dało się też zauważyć, że Japończycy lubią czasami pogadać z kimś inteligentnym.
A teraz na
chwilkę wrócimy do dnia wczorajszego. Oczywiście, że nie nurkowaliśmy tylko
poszliśmy do Kagoshima Aquarium.
Przy okazji załapaliśmy
się na pokaz z delfinkami. Było ich 5. 4 duże robiły co trzeba, a maluch bawił
się głównie w wyskakiwanie z wody i pozyskiwanie rybek.
Są niesamowicie szybkie i skaczą naprawdę wysoko.
Pozdrowienia dla Grażyny i Marka
A tak w
ogóle, to idą święta, więc Merry Christmas biały człowieku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz