Zjazd z góry był równie fajny. Dzisiaj mamy święto. Albo
sugestię święta, bo wszędzie widzimy pracujących ludzi. I to nie chodzi o to, że sklepy pracują.
Budują kolejkę linową do Złotego Kamienia, poszerzają drogę, modlą się itd.
A my jedziemy do Pago albo Bago. Niestety pierwsza literkę
wymawiają pomiędzy tymi dwoma i nie wiadomo jak to zapisać. Podobnie jest z „d”
i „t”. W Pago jest stupa wyższa od tej w Yangon (chyba najwyższa) i bardzo
długi leżący Budda. Chyba najdłuższy. Poza tym Złoty Pałac z 16 wieku i cztery
wizerunki Buddy. Niby mało ale rozrzut spory.
Pagoda jaka jest każdy już wie.
I jak już każdy wie, to się zaczyna robić bałagan, bo architektonicznie rzecz biorąc taka pagoda to stupa. A ma się to do siebie tak: pagodę może zbudować tylko król, stupa to obiekt wznoszony przez rząd, jak w tym wszystkim pojawi się świątynia, to będzie to za sprawą mnichów. Człowiek prywatny też sobie może takie coś wybudować tylko nie zapamiętałem nazwy.
W 1917 podczas trzęsienia ziemi zwalił się czubek. Odbudowali wyższą. Czubkowi, który zawiera jakiś kawałek Buddy, nic się nie stało.
Każdy z nich ma 27 m. Podobno istniało tylko 7 nauczycieli, którzy osiągnęli stan nirwany.
Złoty Pałac Kanbawzathadi też pochodzi z XVI wieku. Własnie kończą odbudowę.
To jest sala audiencyjna
a to tron. Nie było informacji czy można o niego zagrać.
Miał chłopak rozmach. Tyle że nie wykupił ubezpieczenia od pożaru.
Buddę położyli około IX wieku. Potem przegrali jakąś wojnę i zarósł dżunglą. Odnaleźli go w XIX wieku.
Ze swoimi 56 m jest prawdopodobnie najdłuższy w Myanmarze.
Wróciliśmy do hotelu w Yangon. Trafiły nam się pokoje z widokiem. O takim widoku z okna nawet nie marzyłem
Tym razem jedliśmy u Chińczyka naprzeciwko chińskiej ambasady. Ciekawe czy oni potrafią zepsuć jakieś jedzenie, to znaczy spowodować aby było niesmaczne.
Pozdrowienia dla
Grażyny, Marka i urodzonych 4 stycznia (tak Kasiu dla Ciebie J).
Na życzenie telewidzów
od jutra robię zdjęcia żarcia i spróbuję coś o nim napisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz