U - a - ha - rowery dwa
U - a - ha - górale
U - a - ha - rowery dwa
U - a - ha - na polu stały.
U - a - ha - rowery dwa
U - a - ha - górale
U - a - ha - rowery dwa
U - a - ha - na polu chwały
Tyle jeżeli chodzi o utwory muzyczne. Myśmy potrzebowali cztery górale.
Królestwo
Bagan lata świetności ma za sobą. Pod koniec XII wieku przyszli Mongołowie. W
sumie rozwijali się jakieś 400 lat. Budowę świątyń rozpoczął król Anawrahta Panował
jakoś tak w okolicach Bolka Chrobrego może troszkę później. Wygrał kilka
wojen i w dowód wdzięczności rozpoczął budownictwo sakralne w regionie. Jego
następcy robili dokładnie to samo.
Im
późniejszy, tym więcej większych pagód.
Jeden z ostatnich, aby odkupić winy za zabicie
ojca i brata zbudował całkiem sporą piramidę. W efekcie, w wyniku wyrzutów
sumienia z powodu brata oraz zbyt dużego przywiązania do religii całkiem dobrze
prosperujące królestwo upadło. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń
współczesnych jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.
Pierwszego
dnia odbyliśmy rekonesans na konikach. To znaczy przejechaliśmy się bryczkami i
zgodnie z tym co piszą w przewodnikach oczom
naszym ukazał się las…
Drugi dzień
to już próba samodzielnego podboju Baganu na rowerach. Nieprawdą jest jakoby ruch
był mały. Niestety aby z Nowego Baganu dostać się gdziekolwiek trzeba
przejechać kawałek asfaltówką. Poza spalinami okrutny hałas – trąbią w sposób
prawie ciągły.
Poza stupami
fascynujące są też kaktusy. Czegoś takiego nie widziałem. Szkoda, że przekwitły.
Moje przemyślenia
rowerowe są następujące. Rower górski jest przydatny. Jak już się zjedzie z
asfaltu, to droga bywa: kamienista, piaszczysta, pod górę, lub wszystko razem.
Przed wyjazdem warto sprawdzić dokładnie działanie wszystkich elementów – Izie nie
działała tylna przerzutka. Do nawigacji sprawdziła mi się apka Maps.Me. Są na
niej praktycznie wszystkie stupy, z opcją wyszukiwania włącznie. GPS działa ale
chwilkę trzeba poczekać aż się zorientuje gdzie jesteśmy. Wydaje mi się, że z
mapą papierową byłoby trudniej. Zwłaszcza, że to co oznaczone jest jako ścieżka może
być zarówno drogą dla traktora jak i ścieżką dla krowy.
Pisałem już wcześniej
o dość swobodnym podejściu do zabytków. Wszystkie obiekty, które odwiedzaliśmy
lub stały sobie przy drodze pochodzą mniej więcej z lat 800-1200. Sporadycznie
były karteczki o zakazie wstępu, nie natrafiliśmy też na strażników. Zgadzam się,
że pasjonatów zabrania do domu tysiącletniej cegły wielu nie będzie ale czy
ktoś sobie wyobraża aby w Polsce 1000 letni posąg Buddy z brązu sobie tak stał
w małej kapliczce na środku pola bez obstawy. Dobra może Budda jest u nas mało
popularny ale wiadomo o co chodzi.
Niektóre
obiekty odnowili lub są w trakcie.
Ta piramida, która była na początku nie doczekała się remontu (chwała za to wszystkim Natom) ze względu na zła karmę.
Dzięki temu w środku zachowały się resztki oryginalnych malowideł.
i oryginalna kolorystyka malowideł. Te złote ciapki, to płatki złota przyklejane przez wiernych.
A żeby nie było, że łażenie po 1000 letnich budowlach, to bułka z masłem. Aby zrobić to zdjęcie, trzeba było
przecisnąć się przez taką klatkę schodową. Pod koniec był jeszcze zakręt o 90°.
Jak już
pisałem na posiłki chodziliśmy do rodziców Zoo. W poprzednim odcinku nie było
zdjęcia. Zakładam, że uważny czytelnik zorientuje się kto jest kto. Dla ułatwienia
dodam, że większość naszej ekipy jest mniej więcej na żółto.
Witek
zachorował. Nie wiemy na co. Przypuszczalnie nie opisana choroba tropikalna. Do
ostatniej kolacji nie wziął Coli i zjadł tylko jedna zupkę w dodatku warzywną z
makaronem. Biorąc pod uwagę, że cały dzień jeździliśmy na rowerach, a na lunch
zjadł 3 lokalne pączki stan oceniam na poważny.
Pozdrowienia
dla Grażyny i Marka
Niektóre
powozy są być może BMW ale ani jeden nie spełniał wymogów Volvo.
Dotarliśmy nad morze. Właściwie to Ocean Indyjski, a konkretnie Zatoka Bengalska. Uskuteczniamy LB, co skutkuje chwilowym zawieszeniem działalności pisarskiej. Poza tym w dalszym ciągu czuję siodełko od roweru. Na jutro prawdopodobnie mamy wynajętą łódź. Do końca nie wiemy. Pan w recepcji mówił z silnym birmańskim akcentem. Prawdopodobnie po angielsku.
PS
Stan Witka
pogorszył się. Odmówił trzeciego cukierka z wiórami kokosowymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz