Czy jest coś piękniejszego od pobudki w Nowy Rok o 3:30? No
ale jak ktoś chce wylecieć do Yangon o 7:55, to nie ma zmiłuj i o 4 trzeba się
ewakuować z hotelu. Szczęśliwie o tej godzinie nie ma korków i już po 50
minutach byliśmy na lotnisku. Brak korków nie oznacza baraku ruchu. Ruch był i
to całkiem spory. Jak ktoś planuje wizytę w KL i będzie musiał dostać się na
lotnisko o ludzkiej godzinie zdecydowanie polecam KLIA Expres lub KLIA Transit.
Wprawdzie przy grupie powyżej 3 osób będzie prawdopodobnie drożej niż taksówką
ale jest gwarancja zdążenia na samolot. Nasza
taksówka zamówiona prze Internet na www.taxi2klia.com
kosztowała 130 RM, pociąg z KL Central kosztuje 55 RM. Lecieliśmy chyba największą tanią linia – Air
Asia. Jest na tyle duża, że ma nawet swój własny terminal – KLIA2. Mały to on nie jest.
Do Myanmaru jest potrzebna wiza. Zrobiliśmy taka on-line na
stronie ichniego MSZ. Formalnie nie jest to wiza tylko promesa wizy.
Podeszliśmy do okienka Visa on Arrival,
a pan zamachał, że mamy iść prosto do kontroli paszportowej. Nie ma sensu
jeździć po wizę do ambasady Związku Myanmy w Berlinie albo wysyłać tam
paszport. Wizę róbcie tylko na stronie MSZ Myanmy.
Pan z Myanmar Travel czekał na nas zgodnie z umową. Miał
prawidłowo napisane moje imię i nazwisko. Chyba pierwszy taki przypadek. W Azji
potrafią zrobić cuda z nazwiskiem białego człowieka. Wymieniliśmy walutę. Maja
fioła na punkcie wyglądu banknotów amerykańskich. Musi być jak z drukarni.
Nominały poniżej 50USD mają niższy kurs. W Yangon walutę można wymienić na
każdym kroku.
Plan na dzień pierwszy był taki:
1. Zostawiamy toboły w przechowalni hotelowej
2. Leziemy na dworzec główny
3. Wsiadamy do pociągu kursującego dookoła miasta – Yangon Circle Train
4. Objeżdżamy miasto w kółko – 3h
5. Wracamy do hotelu, bo powinno być już po 14 i zaczyna się doba hotelowa.
2. Leziemy na dworzec główny
3. Wsiadamy do pociągu kursującego dookoła miasta – Yangon Circle Train
4. Objeżdżamy miasto w kółko – 3h
5. Wracamy do hotelu, bo powinno być już po 14 i zaczyna się doba hotelowa.
Realizacja
wyglądała tak, że pan z Myanmar Travel pogadał chwilę w recepcji i dostaliśmy
klucze do jednego pokoju.
Zanim
na dobre usiedliśmy zadzwonili z recepcji, że drugi pokój też jest gotowy.
Zaczęło się całkiem dobrze. Internet pokazał, że do najbliższej stacji na linii
okrężnej mamy jakieś 400 m. To poczłapaliśmy na naszą Shan Road Station. Budynek
stacyjny okazały nie był
ale za to rozkłady jazdy czytelne, osobno na dni robocze i osobny na dni wolne.
Prawa i obowiązki podróżnych też opisane były w przejrzysty sposób.
ale za to rozkłady jazdy czytelne, osobno na dni robocze i osobny na dni wolne.
Prawa i obowiązki podróżnych też opisane były w przejrzysty sposób.
Pomimo tej przejrzystości wszystko wydawało nam się jednak nieco zakręcone. Zapytaliśmy pana o której będzie pociąg i dostaliśmy radosną odpowiedź: comming soon. Wypowiedziane to było w taki sposób jakby pociąg był prawie na peronie. Ile może kosztować bilet na pociąg pokonujący w 3 godziny dystans około 50 km? Kosztuje 200 kyat. Ile to jest? To 1/8 USD czyli około 0,5 PLN… Stacja miała dwa perony, to jeszcze tylko dopytaliśmy który i zbiegliśmy.
Czekaliśmy
raptem około 15 minut. Czyli pociąg przyjechał planowo.
I to jest ta różnica pomiędzy pociągiem w Yangon, a pociągiem w Kuala Lumpur o którym będę pisał wczoraj. (Jak już się osoby czytające na bieżąco zorientowały w związku z pętlą czasu wczorajszego wpisu jeszcze nie ma .)
I to jest ta różnica pomiędzy pociągiem w Yangon, a pociągiem w Kuala Lumpur o którym będę pisał wczoraj. (Jak już się osoby czytające na bieżąco zorientowały w związku z pętlą czasu wczorajszego wpisu jeszcze nie ma .)
Co
tu pisać. Wrzucam zdjęcia i sami zobaczycie jak to wygląda.
Jedna rzecz jest istotna, zachowanie ludzi. Wobec nas i wobec siebie. Są bardzo uprzejmi. Są uśmiechnięci, pomagają sobie wzajemnie, a każdą starszą osobę darzą dużym szacunkiem. W tej dziedzinie dzieli nas (tzw. kulturę zachodnią) od nich (dzikich Azjatów) całkiem spory rowek. Obawiam się, że go łatwo nie przeskoczymy i pozostaniemy w tyle.
Jedna rzecz jest istotna, zachowanie ludzi. Wobec nas i wobec siebie. Są bardzo uprzejmi. Są uśmiechnięci, pomagają sobie wzajemnie, a każdą starszą osobę darzą dużym szacunkiem. W tej dziedzinie dzieli nas (tzw. kulturę zachodnią) od nich (dzikich Azjatów) całkiem spory rowek. Obawiam się, że go łatwo nie przeskoczymy i pozostaniemy w tyle.
Po
trzech godzinach faktycznie byliśmy z powrotem.
Wieczorkiem
była zaplanowana Shwedagon Pagoda – symbol Myanmaru, jedno z najbardziej
świętych miejsc Buddyzmu Therawada . Pagoda jest 3,5 km od hotelu czyli idealnie na
wieczorny spacerek.
Trzeba
jej oddać, że wrażenie robi. Zarówno sama pagoda
jak
i inne obiekty wewnątrz kompleksu.
To jest jedno z tych miejsc których nie lubię. Nie wiem na czym się skupić. Prawie każdy z setki obiektów jest dopieszczony i chciałbym go sfotografować. Straszna męczarnia.
To jest jedno z tych miejsc których nie lubię. Nie wiem na czym się skupić. Prawie każdy z setki obiektów jest dopieszczony i chciałbym go sfotografować. Straszna męczarnia.
Pozdrowienia
dla Grażyny i Marka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz