wtorek, 17 stycznia 2017

To już jest koniec...

Dzisiaj/jutro opuszczamy Myanmar.
Zrealizowaliśmy wszystko co było zaplanowane. Zakładam, że na lotnisko trafimy bez problemu. Dzisiejszy dzień był na całkowitym luzie. Z ciekawszych obserwacji.


Na lotnisku w Thandwe jest taras widokowy i nie trzeba jechać aż do Wrocławia żeby sobie samoloty pooglądać z góry.


To samo lotnisko obsługuje 8 (osiem) lokalnych myanmarskich linii lotniczych (chyba o 7 więcej niż w Polsce) i nie ma na nim komputerów. Wszystko zapisuje się w zeszycikach, karty pokładowe przygotowane wcześniej, waga mechaniczna wyskalowana w funtach (na zoomie okazało się,że w kg też)... I o dziwo nie boje się,że bagaż mi zginie mimo, że wala się po hali odlotów.
Nasz samolot wystartował 15 minut przed czasem. Zwyczajnie skończyły się wolne miejsca. Prawdopodobnie skreślili też wszystkie pozycje w zeszycie i nie została ani jedna karta pokładowa.
Aby gamoniowaci pasażerowie, którzy nie znają birmańskiego się nie zawieruszyli i wsiedli do właściwego samolotu obkleja się ich stickerami. Dzięki temu, każdy z obsługi lotniska wie gdzie takiego przegonić, żeby się przypadkiem nie zawieruszył. Bo z takim zagubionym białym, to dopiero byłby kłopot.


Tutaj w ogóle często jako bilet służy naklejka na ubranie. W sumie dość wygodne.
Wylot przed czasem skończył się trzema ciasnymi kółkami przed Yangon.


 Poszliśmy na spacer i oczom naszym ukazała się oczywiście Pagoda Shwedagon.

 

Zrobili sobie fajny park w centrum (wstęp 300 kyat - 0,9 PLN). Otóż w Myanmarze nie za dobrze jest widziane okazywanie uczuć, w sensie idą młodzi i trzymają się za ręce lub np się obejmują. Nie dotyczy to tego parku. Tutaj nawet ławeczki są ustawione tyłem do ścieżek i całe zabudowane, jest specjalna aleja zakochanych i jest pełno zakamarków (to ten z opon) gdzie mogą sobie usiąść. No i oczywiście masa młodzieży parami. Par staraliśmy się nie płoszyć.


Próbowaliśmy pojechać autobusem. Niby trasy opisane czytelnie, niby te kolory ale wszystko cały czas takie zakręcone.


Po drodze przy drodze napotkaliśmy tez punkt usługowy Tłumiki - produkcja, sprzedaż, naprawa, wymiana. Jak ktoś potrzebuje, to polecam. Przebija cenowo każdego. I każdy typ tłumika zrobią.
Na kolację udaliśmy się do znanej nam już chińskiej knajpy, na przeciw chińskiej ambasady.


Ukradli nam ślimaka!! Jeszcze nie wiem jakie kroki podejmę ale nie można tak brutalnie loga ONTE przenosić do Myanmaru. Chyba że to znak...


Witek wyzdrowiał! To jest wołowinka. Wprawdzie używa pałeczek zamiast noża i widelca ale wołowinka.

Agnieszka, jako bydgoska ekspertka od rynku lotniczego i obiektów pływających potwierdziła, że mamy w Polsce około jednej regularnej linii lotniczej obsługującej loty krajowe. Mogą być poważne problemy w doścignięciu Myanmaru w tej dziedzinie.
Pozdrowienia dla Grażyny i Marka
Pozdrowienia dla tych, którzy dają radę i czytają, a nie tylko oglądają obrazki  
Pozdrowienia dla bratniego narodu San Escobar

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz