środa, 11 stycznia 2017

Komu bije dzwon

Tak się szczęśliwie złożyło, że dzisiaj bliżej zapoznawaliśmy się z okolicą Mandalay co pozwala mi w naturalny sposób połączyć dzień wczorajszy z dzisiejszym.
Mingwan. Jako że leży po drugiej stronie rzeki płynie się tam stateczkiem. Pływanie łodziami mamy opanowane z jeziora,


tak więc bez problemu opanowaliśmy obsługę i tego wynalazku.
Mingwan jest słynne z trzech rzeczy. Pierwszą widać już z daleka



Jest to podstawa pagody. Miała to być najwyższa pagoda na świcie. Plan zakładał 170 m wysokości (Piramida Cheopsa około 140 m). Udało się zbudować tylko podstawę - 50 m. Trzeba przyznać że robi wrażenie. Budowa rozpoczęła się pod koniec XVIII wieku, przerwano ją po około 15 latach. Prawdopodobnie z powodu śmierci króla, który ją budował i trzęsień ziemi, które ją skutecznie demontowały.


Młoda para (w sensie stażu) robiła sobie sesję ślubną. Są tu tylko dla porównania. Nie dali się przekonać do wspinaczki.
Kolejny obiekt to, tu zaskoczę wszystkich... pagoda. Ale jaka!


Cała biała. Dobra, na czubku troszkę złotego. Ale po pierwsze ma inny kształt po drugie odrobina złota jeszcze nikomu nie zaszkodziła.


Pagoda ma symbolizować górę Buddy oblewana przez 7 mórz. Jak policzycie fale z poprzedniego zdjęcia, to się zgadza. Białe jest to wszystko. Rośliny też malują.
Ten sam król, który chciał zbudować największa stupę postanowił ufundować godny tej budowli dzwon.


 Aby zgadzały się proporcje dzwoneczek waży 90 ton i jest na zaszczytnym drugim miejscu w świecie w kategorii dzwonów, które wydają dźwięk. W 2000 roku przebili go Chińczycy. Najcięższy jest w Moskwie ale nigdy nie zadzwonił.


Jak jest różnica pomiędzy zabytkami u nas i u nich? Nasze otacza mur, szyba kuloodporna itp. Tutaj mogłem walnąć z całej siły kołkiem w te 90 ton brązu i usłyszeć, że to ponad 200 letnie cudo faktycznie wydaje dźwięk.
Mieli kiedyś ludzie fantazję... i kilku niewolników na zmarnowanie. Prawdopodobnie nie ma w tym kraju złomiarzy.
Amayabuya to kolejny punkt programu i zarazem dawna stolica. Słynna z dwóch rzeczy. Klasztoru na 1000 mnichów i najdłuższego na świecie drewnianego mostu. W klasztorze można fotografować bez ograniczeń byle nie przeszkadzać.



To fotografowaliśmy


Gwoździem programu jest tam procesja mnichów. Inaczej mówiąc wojsko maszeruje na obiad.


Te osobniki na biało mają 5-7 lat i są przed nowicjatem. W klasztorze napotkaliśmy wycieczkę Rainbow'a. Ugruntowało to nas w przekonaniu, że pozostajemy przy indywidualnej organizacji wyjazdów.
Po procesji ruszyliśmy na most.


Faktycznie długi i do tego trudny do sfotografowania.

Pod mostem mało wody gdyż mamy porę suchą. Jak podskoczy o metr, to suchego prawie nie będzie.


Spotkaliśmy pasterza kaczek i ładne drzewo choć suche,


 i kozy.


W drodze do Inva wskoczyliśmy na pagórek z widokiem na okolicę i bardzo ciekawym zestawem posagów Buddy.


Budda był oczywiście w środku. 44 jego było.
Inwa jest słynne z tego, że był to silny ośrodek edukacji w okresie kolonialnym. Do 1948 cała edukacja birmańska odbywała się w klasztorach.


Ten klasztor jest z XIX wieku.


A młodzież zachowuje się jak wszędzie. Istnieje podejrzenie, że jest to kolejne wcielenie Witka. W jaki sposób funkcjonuje w dwóch wcieleniach jednocześnie spróbujemy dowiedzieć się na górze Popa za dwa dni.
Tej imprezy nie mogliśmy opuścić. W szkole mieli coś na kształt imprezy dla rodziców połączonej z wyróżnieniami dla najlepszych.



Program artystyczny dawał popalić. Proponuję ściszyć głośniki.


Dzieciaki przebiły imprezę hotelową, o której na zakończenie.
Ciekawostka ze świata hotelowego.


Sobie tkwi na ścianie wskazując drogę do restauracji. Związek tego osobnika z jakąkolwiek tradycją birmańską porównywalny ze Świętem Dziękczynienia w tradycji polskiej. Ciekawe swoją drogą kiedy zaimportujemy.
Jeżeli chodzi o samochody, to Volvo cały czas nie widać ale za to



była straż pożarna i objazdowa kapliczka.
Na zakończenie dnia hotel organizuje program artystyczny. Mamy nadzieję, że profesjonalistki tańczą troszkę lepiej. Kukiełki były fajne. Dobrze, że nie było bisu na cymbałach.



Pozdrowienia dla Grażyny i Marka.
Znaków informacyjnych ciąg dalszy. Wiem, że w dalszym ciągu nie ma tego ze szpilkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz