Szczęśliwie
kulturalno-oświatowego nie było. Był natomiast na statku pan biegle władający
jakimś językiem. Jego zdaniem był to język zrozumiały dla białego człowieka,
czyli chyba angielski. Mówił nam na początku, że płyniemy do Bagan (albo pytał
czy tam płyniemy), wyjaśnił zasady użytkowania statku albo powiedział jak długo
się tam płynie. Statek płynął zakosami. Teorie są dwie. Ja się skłaniam do tej z u-botami.
Na górnym
pokładzie było super (poza spalinami z komina).
Niektórzy
nawet chodzili boso. Pewnie z przyzwyczajenia.
Obserwacja
rzeki skłania do następujących
refleksji:
Po pierwsze
ta rzeka – Irawadi – żyje. Jest ciągły ruch statków i barek ze wszystkim.
Resztę wrzucę na zonerama.com jak tylko się do tej strony dobiorę i będzie to gdzieś tu.
Po drugie ta
rzeka daje życie. Ludzie mieszkają na brzegu i na niej.
Mieszkają w namiotach i szałasach. Prawdopodobnie nie głodują, bo ryb jest mnóstwo, chodzą czysto ubrani, bo maja w czym wyprać … Dodam, że w Myanmarze nie ma opieki socjalnej. Emerytury mają zapewnione tylko osoby z sektora opłacanego przez państwo.
Mieszkają w namiotach i szałasach. Prawdopodobnie nie głodują, bo ryb jest mnóstwo, chodzą czysto ubrani, bo maja w czym wyprać … Dodam, że w Myanmarze nie ma opieki socjalnej. Emerytury mają zapewnione tylko osoby z sektora opłacanego przez państwo.
A różnica społeczna wygląda tak:
Kupa wolnego czasu pozwoliła uzupełnić brakujące zdjęcia z imprez sylwestrowych. Innymi słowy uzupełniłem Powrót króla
Pozdrowienia
dla Grażyny i Marka.
O Volvo
chyba przestanę pisać, zwłaszcza, że przesiadamy się na bryczki i rowery.
Ale o miłośniczkach
znaków nie zapomnę. Nawet jak mnie olewają i nie rozwiązują zadań konkursowych. Co powiecie na te znaczki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz