wtorek, 8 stycznia 2019

Barranco

Tak, wróciłem. Obiecałem wąwóz i jeszcze kilka innych drobiazgów. To zaczynamy od wąwozu. Nazywa się piekielny gdyż podobno panują w nim piekielne temperatury. Było ciepło, jak to zimą na Teneryfie ale do piekła brakowało ze 20°C.

Do wąwozu trzeba było dojechać. Sprawa wygląda tek, że mieszkaliśmy na północy wyspy a wąwóz jest na południu. Na środku wyspy jest pagórek na 3,5 km co skutkuje tym, że jeździ się dookoła wyspy. Dla utrudnienia zdecydowaliśmy się na transport publiczny czyli zielone autobusy TITSA.

Mieliśmy do przejechania 108 km z trudnym do określenia hakiem. Samochodem wygląda to tak (jak się kliknie na mapce to powinno uruchomić Googla:
 Trasa

Autobusem mniej więcej tak:
 Autobus

Interesuje nas to nie szare. W skrócie to wsiadamy u nas na La Qinta w 103 lub w 102 jedziemy jak najszybciej do Santa Cruz, gdzie łapiemy 110 do Los Cristaianos, tam już tylko trzeba szybko przeskoczyć na 447 w kierunku Adeje (Las Torres) i wysiadamy na przystanku Piedra Radonda. Od tego momentu to już z górki. Orientujemy się, że tego przystanku na którym chcieliśmy wysiąść już nie ma, to wyskakujemy na następnym, szczęśliwie cały czas jesteśmy na Piedra Radonda lecimy 400 metrów pod górkę i już jesteśmy tam gdzie miał się zatrzymać. Od tego miejsca mamy już tylko 600 m stromo pod górę i osiągamy bramy wąwozu. Nie korzystamy z transportu mleka, bo tutaj trzymają tylko kozy, a te nie maja swojego transportu. Dla odmiany banany maja bardzo powolny transport, gdyż w drodze dojrzewają. Cała wycieczka w obie strony kosztowała 16 EUR na łeb. Dlaczego w jedną stronę 7,25 a w drugą 8,75 tego się pewnie nie dowiem.
Autobus TITSA działa tak.
1. Kupujemy sobie kartę ten+ (2 EUR)

2. Doładowujemy kartę dowolnie wybraną kwotą od 5 EUR do 100 EUR - robi się na dworcu autobusowym w okienku z kolejką.
3. Idziemy na przystanek
4. Wsiadamy do autobusu
5. Przykładamy kartę do czytnika koło kierowcy. Musi zapalić się zielone. Nie wiem co, jak się nie zapali.
6. Jedziemy
7. Jak chcemy wysiąść naciskamy guzik. W autobusie zwykle wyświetla sie jaka będzie proxima parada. Chyba, że się nie wyświetla. Wtedy mamy pecha albo GPS.
8. Przed wyjściem przykładamy kartę do czytnika. Jak byśmy zapomnieli, to na podłodze jest napisane, żeby to zrobić. Jak tego nie zrobimy, to nam nie odda kasy tylko policzy za trasę od wejścia do końca.

Skoro umiemy już jeździć autobusami, to możemy zabrać się za wąwóz.

Do wąwozu wpuszczają 300 osób dziennie, rezerwację robi się na stronie wąwozu, trzeba wybrać dzień i godzinę. Wpuszczają co 30 minut. Robią szkolenie, dają do podpisania papier, że się wchodzi na własne ryzyko (ostatecznie jeden z przedsionków piekła), potem wręczają mapkę i kask. Można ruszać.

Ostatni rzut oka na Adejo

No może tamto, to był przedostatni. To jest ostatni

Na Teneryfie mają problem z wodą, to znaczy jest jej mało i praktycznie cała pod ziemią. Nauczyli się ją wydobywać z gór i sprowadzać kanałami podobnymi do lewad na Maderze. Podobno 3/4 wody mają z tego źródła. Reszta z odsalania. To co się tak wije to właśnie kanał na wodę. 

A to mostki z tych kanałów.

 Teraz niestety przeszli na dużo mniej malownicze rury. Sama trasa jest dość spokojna. Niestety zdecydowali się na "ułatwienia" w postaci schodków. Teren wąwozu porastają roślinki. Czasami mają dość ciężko, jak np ta pierwsza. Z półtora metra korzenia musiała wypuścić. Te kolejne to takie co jek kiedyś podarowaliśmy mojej mamie. Maja w nazwie "kanaryjski". Mamie nawet zakwitły, tak jak te po prawej i maja rozmiary zbliżone do tych dzikich. Moje dorastają do 10 cm :(

 W wąwozie występuje woda w formie płynącego strumyka (rzadkość na Teneryfie), a przy wodopoju ptaszki. To duże, to prawdopodobnie góropatwa berberyjska, to czarne - jakiś kos.

 Przez wąwóz idzie się aby, zgodnie z logiką, dojść do jego końca.


Na końcu wąwozu jest Iza

i wodospad. Jedyny na tej wyspie.

 A to wbrew pozorom nie jest pozostałość po zamku, tylko naturalne, lekko zwietrzałe skałki wulkaniczne. To ptaszysko u góry, to człowiek podczepiony do kawałka materiału. Strasznie dużo ich tam latało.

Wraca się tak samo, tylko jest naprawdę z górki.
Co do samego wąwozu, to niestety nie wylądował na początku listy ale to chyba najbardziej wynik tego, że byłem już w wąwozie Samaria na Krecie i w wąwozie Siq w okolicach Petry w Jordanii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz