Będzie krótko. Od 20 godzin jestem na nogach po 4 godzinach
snu. W samolocie jakoś mi się nie udało L.
Samolot był Entera i wyglądał tak:
To białe to nie jest styropian.
Analiza wykazała, że ostatni raz z biurem podróży byłem
jakieś 8 lat temu na Maderze. Polegało to na tym, że biuro załatwiło przelot i
hotel. Pierwszego dnia udaliśmy się do wypożyczalni samochodów, ostatniego
oddaliśmy pojazd. Nie wiemy czy istniał rezydent i co było w ofercie
dodatkowej. Teraz ma być inaczej. Pojedziemy na wycieczki oferowane przez
Itakę. No chyba, że nie uda się ich kupić z powodu braku umiejętności
zachowania się podczas turnusu.
Taka zmiana turnusów to całkiem fajna zabawa dla rezydentów.
Trzeba jednego dnia przewalić jakieś 4 samoloty ludzi w obie strony (jeden
samolot to około 180 wczasowiczów + masa dzieci do lat 2). Z punktu widzenia
mnie równało się to kolejce na 2 samoloty ludzi po „skierowanie do hotelu”. W
tym miejscu zdecydowanie wygrywają wyjazdy indywidualne: dolatujesz, odbierasz
bagaż, załatwiasz wizę, zdobywasz transport do hotelu i już jesteś w domu. To
znaczy w hotelu.
O hotelu jutro. Dzisiaj mogę tylko brutalnie stwierdzić, że
mają dwie rzeczy do dupy: papier i Internet. A widok z okna wygląda tak:
To duże białe to słońce (jakby ktoś zapomniał).
Nie ma sprawiedliwości na świecie (bo mamy monopol na
sprawiedliwość w powiazaniu z czymś tam). Styczeń mamy, a tu człowiek w krótkim
rękawku z samolotu wyłazi. Co gorsza w kraju o 16 to tak raczej nocą zalatuje,
a tu proszę bardzo 17:30 na tarasie z widokiem…
A po oczach daje, że zdjęć wulkanowi nie ma jak robić. Nic
na to nie poradzę. Mam słabość do wulkanów. Im bardziej działający tym lepszy.
Ten jest niestety tylko duży.
Zastanawiam się czy nie zgłosić rezydentce, że wulkan nie
jest w nocy podświetlony.
Uważam, że powinien być. No co, mam opłacony widok na morze
i wulkan. Skoro tak, to powinien być widoczny 24h.
Na kolację pożarłem kilka krewetek. Osoby zainteresowane informuję, że wnętrzności też wyrwałem. Czego i wam życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz