Tak naprawdę to nie był Jeep tylko jakiś chiński wynalazek. Podobno z 1945. Ale mi coś za bardzo UAZa z lat 70 przypomina.
i wysoką dzielnością na drogach wszelkiego rodzaju
O laotańskich samochodach jeszcze będzie. Na Bolaven Plateau jest sporo wody. A, że jest też niezbyt równo, to powstają wodospady i wodospadziki. Nad ten pojechaliśmy w celu popływania przy wodospadzie. Da się, ale woda jest zimna. Co do wodospadzika. Tad Moun, to okazał się całkiem fajny. Składał się z dwóch wodospadów.
Cała okolica przywodospadowa była fajna.
O wodospadach jeszcze będzie, gdyż kierujemy się do miejsca o nazwie 4000 wysp.
Terenówka była potrzebna, bo po tych drogach nic innego nie ujedzie. Pomijam dziury, ale czasami nie było mostów. Okolica jest urokliwa, a dzięki glebie wulkanicznej co raz bardziej wykorzystana rolniczo. Poza kawą i herbatą uprawia się tu kapustę i tapiokę.
Kolejność upraw jest następująca, jeżeli czegoś nie pokręciłem: kapusta (brak zdjęć kapusty – odsyłam Do Lidla, Biedronki itp.), tapioka – te dziwne krzaczki,
kawa – to małe ciemno-zielone. To wbrew pozorom nie jest młoda kawa. Po 10 latach ścina się krzak i przez rok czeka, aż odrośnie.
Nie pamiętam, czy już gdzieś wrzuciłem pieprz. Ten mi wyszedł ładniej. A to po prawej to pnącze pieprzowe. Nie wiem jak inaczej nazwać, to co obrasta akację.
Z owoców spotkaliśmy ananasa i kwitnącego dużego bananowca. Bananowce rosły sobie przy drodze całkowicie na dziko.
W ogóle było ładnie.
Moja ulubiona roślinka to trawa na miotły. Ma od 3-5 metrów. Ciekawe czy wykiełkowałaby u nas z nasionek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz