Przenosimy się na południe - lecimy do Pakse.
Nasz lot, to ten 4 od dołu 😁
Testujemy Lao Airlines. Lot trwał około godziny. Dostaliśmy bułkę zwaną burgerem, wodę mineralna i do wyboru kawę lub herbatę.
Naszym przewodnikiem po południowym Laosie jest Sot.
Plany na dzisiaj to jedna wielka ruina czyli świątynia z okresu przed Angkorem. Po drodze wpadliśmy jeszcze do strefy archeologicznej. Jakieś 15 lat temu dogrzebali się do świątyni z VII-XI wieku i odbudowują ją z tych kamyków, z których była zbudowana. Brzmi spoko. Tyle, że kamyki są duże i jest ich dużo.
To co wygrzebią z ziemi numerują i odkładają.
Chcą za 10 lat skończyć. Pomagają w tym (płacą) Koreańczycy.
Prawdopodobnie dzięki temu, że kawałki się wygrzebuje z ziemi, niektóre płaskorzeźby zachowały się w całkiem dobrym stanie.
Nasz cel leżał kawałek dalej.
Świątynia funkcjonowała od mniej więcej VI wieku. Budynki na najniższym poziomie pochodzą z XI wieku, a wszystko porzucono, po upadku królestwa Angkor w połowie XV wieku.
Na najniższym poziomie było miejsce na modlitwę dla "zwykłych" ludzi. Po jednej stronie mężczyźni, po drugiej kobiety. To niżej i wyżej pochodzi z części "męskiej".
A to kawałki z żeńskiej.
Kolejny poziom był dla mnichów. I z niego nie za wiele pozostało. A potem zaczęły się schody. Tradycyjnie bez związku z ergonomią.
Ostatni poziom, to część królewska.
W środku oczywiście mamy posągi. Tych trzech mniejszych reprezentuje trzy królestwa: Vientiane, Champassak i Luang Prabang. Ten największy symbolizuje króla, który zjednoczył całość.
Świątynia była poświęcona Śiwie (ten na dole po prawej). Jest on jednym z trzech głównych bogów hinduizmu, a właściwie to jednym z trzech aspektów boga. Brahma świat stworzył, Wisznu go broni, a Śiwa - unicestwia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz