Przerwa na Bangkok to były 32 godziny od lądowania do startu. Z tego prawie 2h w publicznym transporcie, z i na lotnisko. W zatłoczonym mieście, które ma 6 mln ludzi, trasę liczącą około 40 km pokonuje się w 50 minut. Z tego jakieś 10 pieszo z hotelu do metra. Prawda, że niezły wynik.
Metro - MRT - Blu line 36 batów, SkyTrayn - Airport-City line 35 batów. Czyli jakoś tak około 8 PLN 😁
Lotnisko w Bangkoku jest najfajniejsze bo ma smoka.
Zresztą może było odwrotnie, bo stoisko było z alkoholem 😏
Po lotnisku ganiał nas taki zwierzak:
Lecieliśmy linia Thai. Należą tak jak Lot, Lufthansa i kilka innych do Star Aliance. Lot do Vientiane trwał naciąganą godzinę. Dostaliśmy krewetki z ryżem, wodę i jak ktoś chciał to np. kawę. Nie muszę mówić, że bilet kupowałem raczej z ustawioną opcją "najtaniej jak to jest możliwe"?
I jeszcze ciasteczko było 😁. Jakby nie patrzeć mamy 1 stycznia.
I to jest właśnie ta subtelna różnica pomiędzy Azją i Europą. Mam nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas, w tej dziedzinie, nie będą kopiowali wzorców ze świata "cywilizowanego".
PS.
Posta piszę w terminalu lotów krajowych w Vientiane. Net śmiga jakby walczył o szarfę przodownika pracy 😀
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz