Dzisiaj Oaxaca i mescal. Nazwę miasta i stanu czyta się w przybliżeniu „łachaka”. Ale zanim dojechaliśmy to w dalszym ciągu mogliśmy sobie pooglądać całkiem ładne pagórki. Prawie nie schodzimy poniżej 2000 m.
A potem była Mitla.
Malutka strefa archeologiczna tym razem to Miztekowie pomieszani z Zapotekami. Mamy tu pałac Zapoteków.
Pomieszczenie sakralne z podziemnym labiryntem, do którego oczywiście nie ma wejścia
i budynki mieszkalne.
Na terenie świątyni zbudowano kościół.
Mitla jest słynna z ornamentów, które składają cię z tysięcy kawałków. Łączy się je jak puzzle i nie stosuje zaprawy.
Mitle się zwiedza mescal się pije. Jak wszystkie meksykańskie alkohole ten też pędzi się z agawy. Robić go można w domu albo w bimbrowni.
Jakby ktoś potrzebował, to mam plany. Wystarczy skołować sobie agawę i można jechać. Technologia jest prosta:Mescal to bimber. I w tym miejscu chciałbym przypomnieć, że wczoraj też piliśmy bimber, a o lotnisku nie wspomnę. Do mescalu wrzuca się robaka, którego potem się zjada. Mescal jest ohydny. A efekt picia sami pokazują co kawałek.
Na butelkach też robią stosowne ostrzeżenia. U nas podobne są na denaturacie.Przetestowaliśmy. Jest ohydny i wyszło co wyszło.
Nie piliśmy na pusty żołądek. Wcześniej wpadliśmy na „meksykański stół”
Oaxaca też jest ładna. Ma masę kościółków, kolorowe domki i oczywiście osobniki po diecie.
Kościółki.
Osobniki po diecie.
PS.
Oaxaca wyszła na prowadzenie w kategorii „autobusy
turystyczne”
W kategorii "ogrodzenie" prowadzi Mitla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz