piątek, 18 listopada 2022

Na koloniach

Merida to miasteczko w stylu kolonialnym z końcówki XVI wieku. Przez tych kilka lat się rozwinęło teraz ma około miliona mieszkańców i ciągle rośnie. 

Miasteczko jest stolicą stanu Jukatan. Niestety przyjechaliśmy dość późno (nie mamy szans wcześniej). W centrum jest sporo fajnych uliczek (całkowicie nie dających się o tej porze sfotografować).

Jest też katedra, na wszelki wypadek zasłonięta drzewami.

Tak „pustego” w środku kościoła, to chyba jeszcze nie widziałem. Chodzi mi oczywiście o zdobienia.

Za to do pierwszych lat XX wieku, jak kogoś było stać, to mógł tam złożyć swoje doczesne szczątki.

Z budynków rządowych, przy głównym placu, jest jeszcze pałac gubernatora

I ratusz.

 A na spacerze po mieście znalazłem coś po linii 😊 

Na tej frontowej ścianie jest płaskorzeźba, chyba z XVII wieku. Przedstawia konkwistadora stojącego na czaszkach Indian i jeszcze gdzieś jest skóra zdarta z Indianina.

Urokliwa mieścina, to znaczy centrum. W jakiś sposób przypomina mi starówkę w Manili, pewnie przez te dorożki

i ten dziwny pojazd z początków automobilizmu.

A jak ktoś chciałby piwa, to proszę bardzo:

Ale największym przebojem miasteczka była chyba dieta cud, a właściwie niezliczona liczba osobników po tej diecie.


Iza też rozważa ten wariant diety. Chwilowo jednak pozdrawiamy po meksykańsku.

PS. Jutro Piraci z Karaibów 😏

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz