poniedziałek, 6 listopada 2017

Upgrade systemu (zamiast podsumowania)

Nie będzie podsumowania. Jak by nie patrzeć całość odbywa się w świecie wirtualnym, a to wymaga częstych modyfikacji systemu.
Blog też podlega twardym regułom tak więc dokonałem podniesienia jego wersji z 1.0 do 2.0. W ten sposób powstała wreszcie Druga Japonia. Druga Japonia polega na poprawieniu jakości zdjęć lub podmianie ich na fajniejsze, poprawieniu pierwszej setki literówek, poprawieniu stylu i dopisaniu kilku fragmencików.
Jak przystało na przyzwoity upgrade poniżej opiszę zmiany tak jak to robi wzór niedościgniony czyli Microsoft. Innymi słowy brzmi to mniej więcej tak. Nie napiszę tego co zmieniłem, bo już zapomniałem co to było, zresztą i tak nie miało to znaczenia. Napiszę o tym czego nie zmieniłem, chociaż by wypadało, żeby całość była spójna ale nie wiem jak to zrobić. A wszystko będzie zawiłe i chaotyczne.

Ratusz. 

Według makiety wygląda tak jak udało się to ująć Michałowi. W naturze 243 m betonu, szkła i nie wiadomo czego jeszcze.


Dzieci

Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły, zapaliły papierosy, wyciągnęły flaszki. Chodnik zapluły... O ile początek z trudem w warunki japońskie się wpisuje, to plucie na chodnik jest raczej poza zasięgiem umysłu przeciętnego szkolniaka. Młodzież szkolna chodzi grzecznie w mundurkach


i przeważnie występuje w czapeczkowych stadach


lub olbrzymich stadach


Stada są grzeczne. Jedno stado przywitało się z Witkiem podając mu rękę na przywitanie. To znaczy każdy osobnik ze stada podawał mu rękę. Nie wiem czy ma to znaczenie ale dzieci te miały zółte czapeczki i kapelusiki.

Rowery. 

Rowery nie są dwa jak w piosence tylko niezliczona ilość. I raczej nie są to górale, chociaż...


W większości rowery mają wydzielony pas na chodniku i jak przystało na Japonię się po nim... nie poruszają.


Jest to jedyny przepis, którego przestrzegania nie zauważyłem. Ludzie łażą po ścieżkach rowerowych, a rowery po całym chodniku. Rowery są na chodnikach nawet jak nie ma wyznaczonej ścieżki ale trzeba im oddać, bardzo uważają na pieszych. Czasami jednak bardzo nie chcą rowerów na chodniku


Są też ulice z wyznaczonymi pasami dla rowerów. Przypominam, że mają tam ruch lewostronny, nie puszczają rowerów pod prąd.



Mam tylko nadzieję, że napis nie głosi: Porzućcie wszelką nadzieję, ci którzy wsiedliście na rower... Rowery parkują wszędzie nic więc dziwnego, że bardzo często każą sobie za to płacić


Lub wręcz zabraniają porzucić gdzieś rower.


Nie wiemy czy za niewłaściwe parkowanie roweru jest blokada na koła czy odholowanie bo objaśnienia były w języku shogunów. A jak ktoś nie ma swojego roweru to poza samochodami miejskimi mają też oczywiście rowery miejskie.


Jak przystało na Azję, nie zapomniano o rikszach. Trzeba im oddać, że riksza japońska prezentuje spory poziom nowoczesności. Obstawiam, że wygody również. Podgrzewana kanapa nie byłaby dla mnie dużym zaskoczeniem. Porównując z innymi pojazdami tego typu z tego rejonu, plasują ja gdzieś w okolicach Rolls-Royce.


Z wynalazków była jeszcze tylko przyczepka


Reszta jak u nas.
Kawałek rowerowy dedykuję Łukaszowi.

Dworce

Postawmy sprawę jasno o dworcach kolejowych nic nie wiemy. Uważam, że po każdym z tych większych kompleksów dworcowych, które widzieliśmy (Tokyo, Kyoto, Osaka) powinny być wycieczki z przewodnikiem. Na wszelki wypadek całodniowe z rozbudowanym programem gastronomicznym (Kyoto)


i rozrywkowym (Kagoshima).


Kilka zdjęć ze środka jest we wpisach z Kyoto, Osaki i Tokyo. Tak jak już kiedyś pisałem, dworce są bardzo ładnie opisane. Nawet te małe:


Opisy są nawet Braillem. Niestety nie daliśmy rady. Co jeszcze? Dworce są kolorowe (Kyoto, stacja Karasuma)


maja elementy bardziej pasające do muzeum


i masę ruchomych schodów i chodników.


Na ruchomych schodach i chodnikach obowiązuje zasada: lewa strona stoi grzecznie, prawą idą ci, którym się spieszy. Stosowny obrazek jest w prawej części zdjęcia.


Nie znam możliwości oddania ogromu japońskiego dworca kolejowego w kilku słowach i na kilku zdjęciach. Dlatego też płynnie przechodzę do odwiecznego święta japońskiego, czyli

Halloween

Trzeba im oddać, że w tej dziedzinie się nie rozdrabniają


Przy zakupach powyżej 1000 JPY brało się udział w losowaniu.  Potem Sprzedawca-san mówiła, że nic się nie wygrało.


Filmoteka

Jak ktoś lubi japońskie kino, to poniżej zestaw filmików. Kurosawa to może nie jest ale na nominacje do Oskara w kategorii dokument powinny dostać.

Shibuya Crossing czyli niezwykłe zwykłe skrzyżowanie ulic.

Ni-jo - światło o dźwięk. Widowisko, na które zgodnie z nową świecką tradycją trafiliśmy zupełnie przypadkiem.


Ni-jo - występ Artystki-san grającej na ludowym instrumencie w wersji elektrycznej.

Wyjazd shinkansena. Przed wyjechaniem, wjechał. Miejsce akcji Kobe. Konkretnie stacja Shin-Kobe.

Daniele w Nara. Tam mają specjalne ciasteczka. Taki daniel żywi się już chyba tylko nimi i najchętniej zjadłby też kawałek karmicielki.

W Osace jest dzielnica słynna z barwnych reklam sklepów i krabika. Na pierwszy ogień idzie krabik

A na drugie danie pasaż handlowy

Na deser sushi, a właściwie to co po nim zostało czyli Kasjerka-san, która w kilka sekund podsumowuje taboret (bo stolikiem bym tego nie nazywał)

Zanim wylecieliśmy była też niepowtarzalna okazja pogawędzić z lotniskowym robotem


Autor w ferworze walki wyglądał tak:
czego i wam życzę.

Pozdrowienia dla Grażyny i Marka

Leszek wraz z blogiem też powrócił do kraju.

PS.
1 listopada wracaliśmy z Grudziądza autostradą A1 i wskoczyliśmy na pierwszego napotkanego MOPa. Wtedy oczom moim ukazał się ... automat.  Nawet deszcz padał. Wszystko się zgadzało. Amber One przy okazji autostrady zbudował Drugą Japonię!

Po wejściu do toalety entuzjazm troszkę opadł, po wyjściu uzyskałem pewność, że to raczej Łan, a nie One i bardziej Bamber niż Amber. Czego i wam nie życzę.