czwartek, 17 sierpnia 2023

Piraci z Czarnogóry

 Ostatni dzień. Wyjazd z hotelu o 13, to mamy jeszcze chwilkę na Ulcinj - jedno z najstarszych miast w Czarnogórze (dają mu jakieś 2,5 tys. lat). Ruin greckich nie ma ale jest twierdza najpierw wenecka, potem (od XVI wieku) tureckich piratów.

Jak najbardziej prawdziwi piraci siedzieli tam do XIX wieku. Nawet targ niewolników mieli. Gdzieś koło tej bramy i fontanny (ten kran w ścianie).


W ogóle, to do twierdzy poszedłem sam. Reszta postanowiła się nawodnić w knajpie nad plażą. Plaża, jak przystało na Czarnogórę wygląda okropnie - to jest to kolorowe nad brzegiem morza. Piasku nie widać. Ciekawe co by było gdyby ktoś chciał rozstawić parawan.

Wracamy do twierdzy. Przewaga nad innymi miejscami jest taka, że jest malutko ludzi i nie musze ich potem kasować na zdjęciach. Tutaj malutko oznaczało praktycznie ich brak. Miasteczko w obrębie murów jest malutkie ale ma niesamowicie dużo wąziutkich uliczek poprzecinanych pod wszystkimi możliwymi kątami i zaułków.


I oczywiście większość uliczek jest w górę, w dół albo składa się ze schodów.

Obleciałem chyba całość, bo dotarłem od jednej bramy do drugiej i do tego różnymi drogami. Ze dwa razy wlazłem komuś na podwórko, ale się udało. Podobno Cervantes siedział w tej twierdzy przez 5 lat. I to nie dlatego, że się zgubił, tylko piraci go poprosili lub coś w tym rodzaju.


Jeszcze rzut oka na Adriatyk

i wracamy do domu.
Wycieczka łapie się na kategorię "bardzo udana". Krótko ale bardzo intensywnie. 

PS. 
Kto pamięta scenę z lasem z "Nic śmiesznego"? Kto nie zna trudno. Będzie cytat z klaski polskiego kina: "Kiedy wjechali na wyniosłość drogi, oczom ich ukazał się las..."
...las parasoli.

wtorek, 15 sierpnia 2023

Most na rzece Tara

 Kto oglądał komandosów z Navarony? Tam jest ten most

i spektakularnie się wali.

W trakcie wojny most faktycznie był zniszczony, ale nie w tak spektakularny sposób. Wysadzone zostało największe przęsło. Nie piszą czy spadały niemieckie czołgi. Obecnie jak widać most ma się dobrze.

Mieliśmy okazję zobaczyć go również z poziomu rzeki.

I oczywiście popodziwiać widoki z mostu (około 180 nad dnem kanionu)


Celem wyjazdu nie było tym razem odwiedzenie mostu (link do poprzedniego), tyko spływ zwany raftingiem. W odróżnieniu od spływu kajakiem mieliśmy szanse dopłynąć do końca.

Dobra, żartowałem. Po tym się nie pływa, to się podziwia. Ma status rzeki. Liczy sobie 176 m i jest najkrótszą rzeką świata.

Nasz skipper wydawał nam dwa polecenia „Swim” i „Stop”. Na pierwsze mieliśmy machać pagajami w wodzie,

na drugie siedzieć

 i podziwiać widoki.

 

Zabawa polegała na tym, że na "Swim" mieliśmy nie tylko machać wiosłami ale też robić to równo. Nie muszę chyba pisać, że nasza ósemka ze sternikiem składała się z samych indywidualistów.

Płynie się fajnie,


woda chlapie,

widoki są super.

Tak jak już pisałem, most był kiedyś zburzony. Konieczny jest więc alternatywny sposób przeprawy. Alternatywa wygląda tak:

 


Dla gotowych na mocne wrażenia pełnometrażowy film z raftingu (8 min z okładem)

Tu krótkometrażówka ze zjazdu (1 min)

 A tu streszczenie z raftingu (3 min z haczykiem).

poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Albania 2.0

 Na wjeździe do Kosowa, tradycyjnie nie wstawili nam pieczątki do paszportu i mój nowiutki paszporcik, który miał się wzbogacić przynajmniej o 8 pieczątek dalej świeci pustymi stronami. Spróbuje odbić sobie w zimie.
Do Prizren wpadliśmy bardzo późnym popołudniem. Zakwaterowanie, kolacja i spacer. Na początek widok z okna. W prawo:

I w lewo:

Widok w prawo dość bezpieczny. Widok w lewo równa się nagłośnienie od około 5 rano. Wprawdzie najbliższy minaret nie miał głośników, ale do kolejnych daleko nie było i miały czym atakować. Na przykład główny meczet Prizren (meczet Sinana Paszy z 1615 r.) - max 500 m od hotelu.

Meczet jeszcze będzie ze 2 razy. Ciekawostką budowlaną są tu piętra domów. Większość trochę "wystaje" poza parter.


Kosowo jest podobno w 95% islamskie. Musze powiedzieć, że tak liberalnego islamu, to jeszcze nie widziałem. Kobiety w chustach na głowie były rzadkością, młodej dziewczyny ubranej powiedzmy tradycyjnie, nie przypominam sobie. Piwo jest tam normalnym alkoholem podawanym w każdej knajpie. Mocniejsze trunki też. Co ciekawsze w kawiarenkach i restauracjach kobiety siedzą razem z mężczyznami. 

Miasteczko (85 tys. mieszkańców z kawałkiem) jest podobno najładniejsze w Kosowie. 




Główne zabytki miasta, to meczet Sinana Paszy. W nocy oczywiście ciekawszy niż za dnia.

I kamienny most z XVI wieku. Most mam ze wszystkich stron i do tego nawet za jasnego (bladym świtem) go dopadłem.



Najstarszym zabytkiem Prizrenu jest, a właściwie raczej była Cerkiew Chrystusa Zbawiciela z 1330 roku. Niestety podczas zamieszek sprowokowanych przez Albańczyków w 2004 roku, wszystkie obiekty prawosławne w tym rejonie zostały zniszczone. Ta cerkiew została spalona. Obecnie można ją zwiedzać.

Jedną z ciekawostek Prizrenu, a może i Kosowa jest prąd. Dawno nie widziałem tak pięknych azjatyckich rozwiązań w tym zakresie. Skutek uboczny jest taki, że czasami prąd przestaje dochodzić tam gdzie powinien. W hotelu skończył się około 1:30. Sa przygotowani maja agregaty prądotwórcze, Niestety agregaty nie obsługują windy. Mieszkaliśmy na piątym...

I był ciekawy mural. Niestety nie wiemy co ma wspólnego Kosowo z Afryką.

Rano można było rzucić okiem na całość. W tym na twierdzę nad miastem i rzekę Bistricę z brązowo-żółtą woda. Co świadczy o tym, że gdzieś w okolicy mocno padało.

Pobudkę mieliśmy mieć o 5. Troszeczkę wcześniej szaleni muezini dali nam popalić. Oni chyba maja specjalne szkoły, gdzie ich uczą jak wydawać z siebie dźwięki w sposób całkowicie dysharmoniczny, asynchroniczny i głośny. Ten z nagrania wieczornego to prawie jak Pavarotti śpiewa...