piątek, 16 lutego 2018

Spacerek po Mińsku

Śnieg sypie. Nawet dość ostro i nic. Nic w sensie wszystko odbywa się normalnie. Wychodzi na to, że są miejsca w Europie gdzie śnieg nie jest synonimem słów katastrofa, paraliż itp.
Zapomniałem napisać, że w Mińsku cały czas jest czysto. I są kosze na śmieci. W Tokio też było czysto ale nie było koszy. Wracamy do obrazków i wrażeń ogólnych. Mają sporo pomników, pomniczków i innych upamiętnień praktycznie wszystkiego. Najwięcej jest zasłużonych artystów, naukowców itp. ZSRR. Takie tabliczki na domach. Tu mieszkał i pracował… Z naszych namierzyłem Mickiewicza

 
 i Ogińskiego.


Jak się usiądzie na Ogińskim to gra muzyka. A przed Uniwersytetem stoi sobie taka dziewuszka. Prawdopodobnie niczego nie upamiętnia. Blaszak stoi przed klubem muzycznym.

 

Natomiast zupełnie nie wiem co tu, w MIńsku robi św. Jerzy i dlaczego nie podoba mu się ten smok.


W ramach zwiedzania starówki tym razem weszliśmy do cerkwi. Całkiem ładna. Najważniejsza ikona (chyba ta pierwsza od lewej) podobno przypłynęła rzeką.


A teraz kilka fotek do pooglądania bez komentarza, bo mi się pomysły skończyły.





Zrobiłem też nocne podejście do sfotografowania całości. Oczywiście zawsze coś przeszkadza. W nocy wbrew pozorom najbardziej przeszkadzają lampy.


A to wejście do monastyru. Raczej nie mam szans...


Tym razem również byliśmy na balecie. Nie będzie nowych zdjęć - Balszoj jest bez zmian. Byliśmy
na Esmeraldzie - klasyczny balet oparty na Dzwonniku z Notre Dame. To znaczy pierwszy i trzeci akt. W drugim tańczyli w sposób słabo związany z treścią. Bardziej chodziło o umiejętności czyli np. przejście na czubkach palców, mikroskopijnymi kroczkami całej sceny trzy razy w szerz. Albo skok w dal na jakieś 3 metry ze szpagatem itp.
Po balecie poszliśmy sprawdzić czy ta knajpa od kiełbasy na pół stołu dalej jest. Jest i podaje całkiem fajne żarcie. Pochłonąłem łososia. Łosoś z pyrą wygląda tak. Przepraszam wyglądał:
















Po prawej instrukcja jakby ktoś chciał wyprodukować sobie piwo lub Audi. Po kolacji postanowiłem zrobić nocną sesje foto. To się nazywa pełna klapa. Dowiedziałem się, że po 23 gaszą światło. To znaczy nie robi się ciemno. Znika podświetlenie większości fajnych domków. Jak już jestem przy temacie jedzenia, to na pożegnalną kolację poszliśmy do Grand Cafe. Nie mieliśmy rezerwacji ale się udało. Dla sześciu chłopa zorganizowali osobną salkę.


Jak przystało na wyrafinowaną knajpę zjadłem borszcz s pampuszkami.


 Dobra jeszcze baranina była. Ale malutko.


Tradycja jest taka, że są problemy z zapłaceniem za ostatnią kolację. Poprzednio nie udało się rozdzielić rachunku. Teraz nie dawało się zapłacić rachunku. Terminale nie chciały połączyć się z bankiem. Jak już wynegocjowaliśmy płatność w EUR (działanie nielegalne), to niestety odżyły.


Zgodnie z teorią Szwejka dworzec kolejowy dużo łatwiej sfotografować niż coś innego bo się nie rusza i nie robi głupich min. Niby prawda. Ale wtedy były mniejsze dworce i całe bez problemu wchodziły w kadr.


A tak dworzec ma w środku:


Nowe budownictwo Mińska, jak widać na przykładzie dworca jest ze szkła i aluminium. To centrum handlowe już raz było - po ciemku. Tak wygląda za jasnego:


A tych domków jeszcze nie wrzucałem:



Nie wiem jak wygląda białoruska prowincja. Mińsk mi się podoba.
I jeszcze jedno znowu osoba, która nie miała w tym żadnego interesu powiedziała mi, że ładnie mówię po rosyjsku i zupełnie nie mam akcentu, co jest jednoznaczne z tym że mam poprawny akcent białoruski. Zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie znam białoruskiego przez zasiedzenie.

PS.
Była jeszcze wizyta premiera Turcji, którego prawdopodobnie serdecznie przywitaliśmy:


Niestety nie wiem czy wieszanie transparentu odbyło się tak jak W co mi zrobisz jak mnie złapiesz

środa, 14 lutego 2018

Go East

W ubiegłym roku byłem na zwiedzaniu Mińska z przewodnikiem rosyjskojęzycznym, teraz było zwiedzanie po angielsku. Niby to samo miasto, prawie te same miejsca a jakby trochę inaczej :)
Zacznę od Włodka Ilicza, gwiazd, sierpów i młotów. One są i zostaną bo to fragment ich historii. Taka jest wersja oficjalna na dzisiaj.


Swoją drogą jak kiedyś zmienią przewodniczącego i będzie chciał dekomunizować, to warto firmę budowlaną założyć, bo będzie masa elewacji do zrobienia. O tabliczkach z nazwami ulic nie wspomnę, bo na tym zarabia się u nas.


Włodek, Włodkiem ale z Feliksem D., to na moje troszkę przesadzili.


Na przeciwko Feliksa jest budynek (nie ma zdjęcia ze względu na "sugestię" aby takowego nie robić) firmy o nazwie KGB. Całkiem ładna chatka. Zbudowali ją niemieccy jeńcy wojenni. Co tam jeszcze mamy. Stacyjki metra - jak wiadomo nie można sobie go odpuścić nawet jak nie ma potrzeby jechania gdziekolwiek.


Cena powala. 65 kopiejek czyli 1 PLN za który można sobie jeździć dopóki się nie wyjdzie za bramki. Ta z kolumienkami, to Oktiabrskaja. No co było w "oktiabrie"? Великая Октябрьская социалистическая революция*. Bardzo dobrze. Ta z sierpem i młotem, to Lieninskaja.


Zgodnie z kierunkiem zwiedzania po rewolucji mamy II Wojnę Światową  Kto zgadnie kiedy się rozpoczęła? Oczywiście w czerwcu czterdziestego pierwszego.


Tam u góry jest napisane coś co tłumaczymy jako dzień zwycięstwa. To jest na ścianie w podziemiu i ma jakieś 10 m długości. U góry jest pomnik.


Na pomniku oczywiście niczego nie zmienili. Znaczy jedno zmienili. Na jednej z flag był towarzysz Stalin. Tak do końca nie wiadomo czy od deszczu czy od dłuta ale nagle towarzysz zniknął z flagi. Co mamy dalej? I tu niespodzianka. Dalej mamy ...Afganistan.

 

Aby dostać się na wyspę trzeba przejść granicę. Obelisk ufundowały kobiety, które straciły mężów i synów. Cały czas czekają...


Ten obelisk niżej, jest dla tych którzy wprawdzie wrócili ale zmarli z ran już na miejscu. W sumie około 10 tysięcy (oficjalnie).


Żeby nie było tak smutno, zajrzymy na Plac Październikowy (wyjaśniałem oktiabr kilka obrazków temu). Jest to kawał placu


z dwoma całkiem sporymi budynkami i jedną piramidą. Numer jeden, to Pałac Kultury Związków Zawodowych.



Przybliżyłem troszkę rzeźby.
Drugi obiekt pochodzi z początku XXI wieku. Podobno w środku jest całkiem ładny. To Pałac Republiki. Ma podstawę 100 na 100 m.


Piramida to punkt "0" Białorusi. Od tego miejsca mierzymy odległości. Do Warszawy jest 600 km.

Jakby ktoś miał wątpliwości skąd tytuł filmu to proszę bardzo:
i nie czepiajcie się braku jednej literki w tytule.

*velikaya oktyabr'skaya sotsialisticheskaya revolyutsiya

Niektórzy domagają się pozdrowień, życzeń czy cholera wie czego. Ja bym nie był taki odważny. Mogę wrócić i przywieźć medale, a medale się przypina do wypiętej piersi. A wypięta pierś czasami bywa opięta... ;)

PS.
Zrobiłem upgrade poprzedniego posta. Coś tam się udało pstryknąć za dnia, a coś innego za nocy.

poniedziałek, 12 lutego 2018

Back in the B.S.S.R.

Kazali pisać...
w sumie to powinno być Kasiali.
A tak się odgrażałem, ze dwa razy w to samo miejsce nie pojadę. I znowu Unia zesłała mnie do Mińska. Muszę się poważnie zastanowić czy nie wstać z kolan. Wstanę, tupnę i będzie porządek.
Pierwszy raz w życiu sam leciałem samolotem. Serio. Znaczy był pilot, drugi pilot, załoga pokładowa, pasażerowie... Ale nie było znajomych. Same obce ludzie. Dałem radę.
Tak szybko jak dzisiaj przez lotnisko to chyba jeszcze nie przeleciałem. Wypadamy z autobusu, gnamy jak w reklamie przecenionych telewizorów (albo banku) do odprawy paszportowej, a tu pusta hala. Otwarte z 10 okienek i nikogo. Byłem trzeci w kolejce przede mną dwie chyba Rosjanki co oznacza błyskawiczną odprawę. Ze mną też poszło gładko, poza pytaniem o to gdzie jest moje nazwisko na polisie ubezpieczeniowej - obowiązkowe KL na minimum 10 000 EUR. Bagaże jeszcze się nie pokazały na tym kręciołku jak wpadłem na kolejną halę ale za to pokazał się bankomat. Zanim złapałem torbę posiadałem lokalna walutę. Jeszcze zdążyłem poinformować współpasażera z UK o przybliżonym kursie rubla białoruskiego. Skąd skubany wiedział, że można ze mną gadać po angielsku nie wiem.
Mój pomysł na dotarcie do hotelu był taki, że łapie busa, jadę do dworca kolejowego i idę spacerkiem do hotelu cały czas fotografując.
Shuttle Bus 1400 jest mikrobusikiem na 15 osób + bagaż i kursuje na trasie Lotnisko - Dworzec Centralny. Według Internetu busik ma planowy odjazd 18:40. Samolot miał planowy przylot 18:10. W busiku byłem o 18:30.
Dialog z kierowcą wyglądał tak:
- Центральный? (Tsjentralnyj?)
- Да. Дайте чемодан. (Da. Dayte chemodan.)
Zabrał torbę, wpasował precyzyjnie w pusty przedział bagażowy i byłem zaokrętowany. Frajda kosztuje całe 4 ruble czyli około 7 PLN. W sumie 45 km. Taksówka jedzie tyle samo czasu i kosztuje o jedno 0 więcej. Gdybym poprosił, to busik zatrzymałby się przy hotelu...
Jak byłem w kwietniu to nie zrobiłem zdjęcia "bramy do miasta",



to musiałem teraz. Nigdy nie wiadomo co będzie jutro. A te dwa budynki są właśnie przy dworcu kolejowym. Zwróćcie uwagę na ten duży czerwono zielony potykacz - 18.02 mają wybory do lokalnej rady deputowanych cokolwiek to znaczy.
W Mińsku jest mnóstwo kontrastów. Mamy sobie taki socrealizm jak wyżej, a obok centrum handlowe


Kawałek dalej kasyno, za kolejnym rogiem następne a przy prospekcie Niepodległości kolejne i to prawie w kompelcie z Bondem


Skąd tytuł odcinka chyba tłumaczyć nie muszę? Z Beatlesów oczywiście. Tyle, że oni podróżowali w sensie przestrzennym, a ja bardziej w sensie czasoprzestrzennym.


Z naciskiem na ten pierwszy człon. Natomiast literka B zamiast U pochodzi z tego obrazka


Młodzieży śpieszę wyjaśnić, że napis pod godłem czyta się BSSR. Takich obrazków na odcinku około 800 metrów z dworca do hotelu mogłem zrobić chyba 5...
Przez najbliższe 4 noce mieszkam na 6 piętrze z widokiem na Plac Lenina.


Włodzimierz Ilicz stoi po prawej za drzewami, tam gdzie tak jasno. Na przeciwko Белорусский Государственный Педагогический Университет - tam się spotykamy i gadamy po angielsku po 6 godzin dziennie. A to kasyno ze zdjęcia to jest w drugim skrzydle hotelu :)

Kogoś pozdrowić? W sumie to sami możecie pozdrawiać.

P.S.
Młode pokolenie słabo zna The Beatles. Istnieje ryzyko, że za chwilkę będą ich lokalizować w okolicach Van Beethoven. To dla przypomnienia:
Tak, nie zgadza się jedna literka.