czwartek, 10 stycznia 2019

W żłobie leży

Z racji tego, że 10.01 to dzień powrotu do domu wepchniecie tu szopek jest jak najbardziej stosowne.
Dawno, dawno temu, czyli dokładnie 8 lat temu byliśmy na Maderze. Okazało się, że Portugalczycy z okazji Bożego Narodzenia produkują całkiem sporo, całkiem dużych szopek i innych ozdóbek. Jak już pisałem, moja teoria była taka, że Hiszpanie są podobni do Portugalczyków i też budują szopki.
Nie pomyliłem się. Szopki były wszędzie zaczynając od hotelu,

poprzez mieszkania tubylców (wiem, że to pierwsze ma koszmarną jakość ale na zewnątrz było jasno, a za drzwiami ciemno. Nie było też z kim negocjować lepszego oświetlenia lub wystawienia obiektu),


na pingwinarium w Loro Parku kończąc. (Nie wiem jak z religijnością pingwinów królewskich i co one robią z szopką jak ludzie wyjdą.)

Uczciwie mówiąc, "najsłabsze" szopki były w kościołach.

Być może zabrzmi to dziwnie ale wyglądały nienaturalnie.


Zgadzam się, że termin "naturalny" w kontekście "szopka bożonarodzeniowa" jest nieco naciągany ale naprawdę w klimacie Teneryfy te, które były wkomponowane w "środowisko" np. w patio Casa de los Capitanes Generales, wyglądały dużo ciekawiej.

Trzy szopki zrobiły na nas wrażenie. Duże. Nawet nieco większe. Albo inaczej im mniejsze figurki, tym większe wrażenie.
Na pierwszą z tych trzech trafiliśmy w La Orotava (dobra nie trafiliśmy tam przypadkiem, wiedziałem z kamery internetowej zainstalowanej na ratuszu co jest na placyku).

Na placyku, zbudowali sobie Betlejem w skali 1:1. 

Do tej szopki się najzwyczajniej w świecie wchodziło.


Niestety "zdemontowali" głównych bohaterów wydarzeń z przed tych 2000 lat z okładem. Wynikało to z tego o czym już pisałem. Przyjechali trzej mędrcy ze wschodu z całym orszakiem i na wieczór było zaplanowane widowisko z bardziej żywymi figurkami.

Chyba najbardziej klimat epoki robiło to, że roślinki były prawdziwe. One tam (na Teneryfie) zwyczajnie rosną i może poza dracenką ze zdjęcia u góry, mogły też dać radę 2000 lat temu w Palestynie.

Duża szopka = duże wrażenie. W La Laguna były mniejsze ale wrażenie było co raz większe. Otóż wpadli tam na pomysł konkursu dla dzieci. Obstawiam, że miało to też coś wspólnego z ochroną środowiska itp.
Dzieci robiły szopki z tego co im wpadło w łapki:


Czasami odrobinkę odbiegały od standardów:


Ale generalnie utrzymały się w konwencji:


Chciałbym jeszcze tylko zwrócić uwagę na pana, który na 4 zdjęciu (z dziecięcych szopek) stoi przed niebieskim słupem w paski. Ten pan z bliska wygląda tak. A jego grzywka jest bezcenna.

Powaliło mnie 28 m² Betlejem w skali 1:10.

Tam jest podobno 160 figurek, obawiam się, że liczba mówi o tych z ludzikami. Pominęli w obliczeniach zwierzaczki, nikt się też nie pasjonował owocami, drzewkami, domkami itp

Swoją drogą ciekawe z czego zrobili mięso i wędliny. Jak się na nie patrzyło z bliska, to prawie pachniały (i nie była to zgnilizna).

Co jeszcze? Szopka była otwarta 06.12.2018 Zwijali ją 07.01.2019. My byliśmy oczywiście ostatniego dnia pół godziny po zamknięciu, czym już się minimum jeden raz pochwaliłem.

Jak ktoś chce poczytać więcej to bardzo proszę - całkiem ładny artykulik z prasy lokalnej. No co. Po hiszpańsku. Niby po jakiemu miał być?

To, że ognisko wyglądało jak prawdziwe (żarzące się drewienka, migający ogieniek), zobaczyć można tylko na żywo (potrzebna maszynka do wycieczek w kierunku przeciwnym do standardowego kierunku wektora czasu) lub na filmie, który pracowicie nakręciłem.

W lokalnej prasie zamieścili też fotoreportaż z wystawy. Mieli więcej czasu, co dało im w efekcie lepsze ujęcia. Moje ulubione, to te na których widać dziki tłum oglądających...


I na tym kończymy wycieczkę na Kanary, co nie znaczy, że nie mam jeszcze do uzupełnienia połowy postów. Oni tam nie mają pojęcia o tym jak powinien działać Internet.
Czego i wam życzę.







O z dupki

O szopkach już było. W sensie, że napisałem wcześniej ale post jakby późniejszy. Chronologicznie rzecz biorąc, to wszelkie ozdoby występowały równolegle. Niestety nie wszystkie udało się uwiecznić gdyż mają koszmarnie wąskie uliczki. Podobnie jak na Maderze tutaj na dole nie ma śniegu ale jak przystało na Boże Narodzenie udajemy, że wszystko co związane ze śniegiem może sobie spokojnie funkcjonować.


Przystanek naszego autobusu hotelowego był w garażu centrum handlowego. Centrum też było gotowe na ostrą zimę.

Poza tym standard. Trochę dzwoneczków

Choinki i bałwanki

Kompozycje świąteczno-kwiatowe

i jak przystało na Teneryfę były tez całe świąteczne balkony.

Wystrój świąteczny Madery wygrywa z Teneryfą. I to chyba nie kwestia tego, że to inny kraj tylko prądu z pół darmo na tej pierwszej :) czego i wam życzę.



środa, 9 stycznia 2019

J23 znowu nadaje


Wczoraj nie pisałem, albowiem po powrocie z piekieł miałem dość i poszedłem spać albo odwrotnie czyli spanie przyszło po mnie. Dzisiaj byliśmy na La Gomerze – wyspa około30 km od Teneryfy. Daliśmy się tam wygwizdać.
Wulkan nareszcie spełnił moje oczekiwania i zrobił sruuu..

Przy planowaniu wyjazdu na kanary, La Gomera była moim pierwszym wyborem. Przestała nim być jak namierzyłem hotele, a właściwie ich ceny. W sumie to nie, dalej była pierwszym wyborem tylko uzupełnionym o wygranie w Lotto. Z racji tego, że nie gramy odpadła. Jestem  z siebie dumny albowiem się nie pomyliłem. Wysepka jest super.

Niby słynie z lasów wawrzynowo-wrzoścowych (te koło Izy, to akruat mleczyki)

ale mi się bardziej podobały widoczki ogólne.


Przed wiekami (50 lat temu czyli w czasach gdy autor bloga chodził do podstawówki, nie było Internetu itd.) uprawiali tam zboża, a że troszkę pagórkowaty, to porobili tarasy. Tarasy niestety ulegają stopniowej zagładzie.

Tam gdzie jeszcze zostały, to muszę przyznać robią całkiem duże wrażenie. I w sumie ani Sapa ani Banaue by się ich nie wstydziły. No może troszkę.

Las zresztą też momentami wygląda jak z Czerwonego Kapturka.

Podobno tak wyglądało w trzeciorzędzie. To znaczy prawdopodobnie nie było wyznaczonych dróżek.

Co tam jeszcze mają? Stolicę wyspy czyli San Sebastián de la Gomera.

z domkiem Krzysia. Krzysiu nie ten od Kubusia Puchatka tylko ten z Kolumbów.

Z zabytków mają też pozostałości fortyfikacji z XV wieku (chyba najbardziej zadbana pozostałość jaką spotkałem)

I kościółek La Iglesia de la Asunción de San Sebastián de La Gomera. Od XV wieku była tam pustelnia. W wieku XVIII postanowili zrobić upgrade. Z wierzchu nieszczególny, w środku wszystko oryginalne. Jak już pisałem o kościółkach będzie osobno.

Na Kanarach uprawia się banany. Są to banany kanaryjskie. Banan kanaryjski jest mały co spowodowało, że nie załapał się na bycie bananem w UE. Wg UE banan musi mieć przynajmniej 14 cm długości i jeszcze kilka drobiazgów. Po 2 latach walki banan kanaryjski stał się produktem regionalnym, podobnie jak oscypek i dzięki temu można go na terenie UE jeść legalnie. Banany uprawia się głównie pod siatką. Na La Gomera są też takie luzem:

A skup w hurcie wygląda tak:

Przejściowo w San Sebastian była tez Iza. Siedziała pod drzewem.

Drzewo okazało się kaktusem.

Z wulkanem kłamałem w żywe oczy i nawet się nie zaczerwieniłem.
Dzisiejsza wycieczka, też nas troszkę wymęczyła i walczę z powiekami.
Dobranoc.

Zapomniałem. Relacja z gwizdania jest nagrana ale warunki bojowe nie pozwalają jej wrzucić. Jak już warunki przestały być bojowe, to się okazało, że nagranie wyszło przeciętnie. A drewniany gwizdacz wygląda tak:

Pozdrowienia dla GMO