niedziela, 9 kwietnia 2017

Pora gdzieś wyskoczyć

Dawno nie pisałem.
W tak zwanym "międzyczasie" (3-7.04) miałem krótki wypad do Mińska. W Mińsku nie pisałem z prozaicznego powodu. Było koszmarnie dużo roboty i po powrocie do hotelu oraz przygotowaniu się na kolejny dzień człowiek tracił ochotę do oglądania monitora.

 
 Wrażenie pierwsze: czysto. Wrażenie drugie: bardzo czysto. Jesteśmy w Norwegii czy co?



Wrażenie trzecie: Związek Radziecki. Czas się cofnął czy co?


 Przyjechaliśmy wieczorem, nie pozostało nic innego jak wyskoczyć na wieczorny spacerek po stolicy Białorusi. Było dobrze, a nawet doskonale: 200 m przez plac i jesteśmy na Uniwersytecie.


 Wieczorem miasto cały czas pozostawało czyste i radzieckie. Okazało się też, że nie oszczędzają prądu.

Rano miasto w dalszym ciągu było czyste. Jak przystało na naukowców zrobiliśmy badania w różnych jego częściach. Dziwnie tak chodzić w butach po takim czystym...


Większość czasu dyskutowaliśmy w gronie międzynarodowym używając na zmianę angielskiego i rosyjskiego. Zwykle pod koniec dnia było mi zupełnie obojętne w jakim języku do mnie mówią.

Z rzeczy przyjemnych byliśmy na wycieczce po stolicy. Podczas wojny Mińsk został dość skutecznie zniszczony. Władza radziecka podjęła decyzję, że zbudują je od początku. I zbudowali. Główna ulica miasta to Prospekt Niepodległości 15 km ulicy, z tego 3 km budowli w stylu "stalinowski empire". Jedyna na świecie taka ulica. Nic dziwnego, że chcą ją wpisać na listę UNESCO.

 Został też kawałek starówki. Głównie kościoły katolickie przerobione na cerkwie oraz całkiem fajny ratusz.



 No i obowiązkowo byliśmy na balecie. Całkiem udany mają balecik. Sam teatr też niczego sobie.


 

Co jeszcze? Spodobały mi się rożnego rodzaju rzeźby poupychane w każdym kącie. Koniki są podobno obowiązkowe. Trzeba wleźć i sobie zrobić fotkę.


 
Norweskim zwyczajem postanowiłem odwiedzić króla. Niestety od kilku lat nie mają króla, prawdopodobnie nawet dłużej. Istnieje ryzyko, że nigdy nie mieli swojego króla bo albo był nasz polski albo jakiś ruski. Z braku króla zdecydowałem się na prezydenta. Efekt był taki sam jak w Norwegii.


W Mińsku byłem w roli zachodnioeuropejskiego eksperta. Bo jakby ktoś jeszcze miał wątpliwości, to my jesteśmy od jakiegoś czasu owym mitycznym "zachodem". Ekspertów była w sumie szóstka. Eksperci unijni w komplecie wyglądają miej więcej tak:


A unijny specjalista od metod zdalnych ze specjalistką od systemów ekspertowych w przybliżeniu tak:


Czy ta ekipa jest w stanie pomóc Białorusi wykształcić nowoczesne kadry informatyczne? Oni to jednak mają przerąbane: z jednej strony Aleksandr Grigorjewicz z drugiej eksperci...

W sobotę 20.05 kolejny wypad. Kto zgadnie gdzie jedziemy?