niedziela, 14 lipca 2019

Hulajnoga

Mamy niedzielę, czyli trzeba ruszać w trasę. Nie po to wysłałem 5 majli do wypożyczalni samochodów, żeby teraz Fordzik rdzewiał.
Plan był prosty: śniadanie, Budva, Sveti Stefan, Stari Bar, Stara Maslina u Starom Baru i Maslinjaci u Ulcinj.
Prawie się udało.
Ja nie wiem dlaczego tu samochody wypożyczają. Hulajnogi powinni. Jak gdzieś się można rozbujać do 80, to prawie święto. Standard na ichnim highwayu, to 50. I trzeba to robić w km/h, a nie w milach. To się jedzie 50, bo policja po krzakach stoi, tubylcy wkurzeni ale wyprzedzić nie mają jak, a trąbić im nie wypada bo przepisowo jadę. Co jakiś czas się lituję i porzucam pojazd na przystanku autobusowym, żeby zdjęcia porobić.

Budva to podobno wioska rybacka z IV wieku p.n.e. Przez lata rozrosła się do miasteczka. Obecnie składa się ze Starego Miasta (niezauważalny fragment), hoteli (większość miejscowości) i plaży (całość wypełniona leżakami z przerwą na postawienie stopy).


Wejście do miasta murowane jak należy

Starówka co tu dużo gadać urokliwa.
 





Mury jak to mury, przeważnie obronne.


Kilka ciekawych pomysłów na ubrania i torby zakupowe też się znalazło.

A temperatura była rozleniwiająca.

Święty Stefan to hotel. Ładnie wygląda z daleka.

 Z bliska gorzej bo trzeba mieć pokój w hotelu (1000 EUR) albo miejsce w knajpie (wolę nie wiedzieć, bo sumy którą wydaję na kolację nie przyjmie bez obrazy żaden kelner w tym miasteczku).

Stary Bar. Jak sama nazwa wskazuje twierdza nie jest najnowsza. Też coś tam koło początków n.e. się kręci.

Całkiem ładne ruinki.






 I nawet akwedukt się zachował.

Stara Maslina to nic innego jak jedna z najstarszych na świecie oliwek. Jakieś 2000 jej stuknęły. Potwierdzone przez tych od drzewek.


Teraz jeszcze tylko kilka landschaftów




I można iść spać gdyż z racji późnej pory inne masliny zostały odpuszczone.
A nie jeszcze kolacja. To coś - ćevapi - kosztuje 2 EUR, plus veliki pomfrit (duża porcja frytek) za 1 EUR i kawa po turecku za 0,70 EUR. Kolację zamówiłem po serbsku. Cały czas stołuję się u Dačo.
Jutro viešalica 😁
To podsumuję wszystko tak jak Heniu I tom "Ogniem i mieczem": Bar wzięty!

1 komentarz:

  1. Hulajnogi to pędzą, gnają, przekraczają prędkość światła. Przynajmniej w Warszawie, aż strach wyjść z domu.

    OdpowiedzUsuń