czwartek, 18 lipca 2019

Koty z Kotoru

Szczęśliwie tu jest wszędzie w miarę blisko. Do Kotoru raptem 80 km. O tym że droga Tam zajęła ponad 2h przecież nie będę pisał, bo już się kilka razy wypowiadałem na temat tego jaką prędkość można tu bezpłatnie rozwinąć.
Trochę się boję pisać gdyż Internet wychwala Kotor pod niebiosa, a ja raczej nie pójdę w tym kierunku. Być może Zatoka Kotorska jest ładna jak się na nią popatrzy z góry. Nie widziałem jej z góry. Z dołu zatoka jak zatoka. Fiordy norweskie przypomina mi tylko tym, że całkiem spore góry dookoła.




Uliczki Starego Kotoru, owszem fajne i bardzo weneckie.



Co do kościołów, to zewnętrznie całkiem fajne (bo stare - katedra z 1166), ale wnętrza wymiękają przy monastyrze Morača. Wiem jeszcze o nim nie pisałem.


I żeby nie było, że po sezonie wygląda to inaczej bo nie ma tylu ludzi. No ale budynki chyba zostają na miejscu? Poza tym tych ludzi znowu nie było aż tak dużo. Nigdzie nie trzeba było się przepychać, przeciskać itp. Zapomniałem o twierdzy

i murach obronnych.

Architekt musiał być w Chinach.

Żeby nie było, że niczego fajnego nie namierzyłem. Z racji tego że Kotor, to postanowili promować się na kotach (żeby było śmieszniej kot po ichniemu jest na m, tylko po naszemu jest to kot). Kilka kotełów nawet było w formie żywej.


No to teraz coś specjalnie dla Agnieszki. Jest tu Muzeum Kotów.

Całkiem sporo kocich materiałów nazbierali.


 Nie wiem skąd mieli mieli obrazek "Behemot u weterynarza"

I okazało się że Pani Ekberg była kotem. Znaczy kotką. Czyli pewnie kocicą.


Z ciekawostek kawałek trasy pokonałem promem.
Miałem też rzut oka w kierunku Podgoricy. To duże prawie na pierwszym planie to UDG.

A jakby ktoś chciał koci certyfikat, to proszę bardzo. Raptem 2 EUR i kocisko ma papiery członkowskie klubu. :)

Jutro oliwki.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz