poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Albania 2.0

 Na wjeździe do Kosowa, tradycyjnie nie wstawili nam pieczątki do paszportu i mój nowiutki paszporcik, który miał się wzbogacić przynajmniej o 8 pieczątek dalej świeci pustymi stronami. Spróbuje odbić sobie w zimie.
Do Prizren wpadliśmy bardzo późnym popołudniem. Zakwaterowanie, kolacja i spacer. Na początek widok z okna. W prawo:

I w lewo:

Widok w prawo dość bezpieczny. Widok w lewo równa się nagłośnienie od około 5 rano. Wprawdzie najbliższy minaret nie miał głośników, ale do kolejnych daleko nie było i miały czym atakować. Na przykład główny meczet Prizren (meczet Sinana Paszy z 1615 r.) - max 500 m od hotelu.

Meczet jeszcze będzie ze 2 razy. Ciekawostką budowlaną są tu piętra domów. Większość trochę "wystaje" poza parter.


Kosowo jest podobno w 95% islamskie. Musze powiedzieć, że tak liberalnego islamu, to jeszcze nie widziałem. Kobiety w chustach na głowie były rzadkością, młodej dziewczyny ubranej powiedzmy tradycyjnie, nie przypominam sobie. Piwo jest tam normalnym alkoholem podawanym w każdej knajpie. Mocniejsze trunki też. Co ciekawsze w kawiarenkach i restauracjach kobiety siedzą razem z mężczyznami. 

Miasteczko (85 tys. mieszkańców z kawałkiem) jest podobno najładniejsze w Kosowie. 




Główne zabytki miasta, to meczet Sinana Paszy. W nocy oczywiście ciekawszy niż za dnia.

I kamienny most z XVI wieku. Most mam ze wszystkich stron i do tego nawet za jasnego (bladym świtem) go dopadłem.



Najstarszym zabytkiem Prizrenu jest, a właściwie raczej była Cerkiew Chrystusa Zbawiciela z 1330 roku. Niestety podczas zamieszek sprowokowanych przez Albańczyków w 2004 roku, wszystkie obiekty prawosławne w tym rejonie zostały zniszczone. Ta cerkiew została spalona. Obecnie można ją zwiedzać.

Jedną z ciekawostek Prizrenu, a może i Kosowa jest prąd. Dawno nie widziałem tak pięknych azjatyckich rozwiązań w tym zakresie. Skutek uboczny jest taki, że czasami prąd przestaje dochodzić tam gdzie powinien. W hotelu skończył się około 1:30. Sa przygotowani maja agregaty prądotwórcze, Niestety agregaty nie obsługują windy. Mieszkaliśmy na piątym...

I był ciekawy mural. Niestety nie wiemy co ma wspólnego Kosowo z Afryką.

Rano można było rzucić okiem na całość. W tym na twierdzę nad miastem i rzekę Bistricę z brązowo-żółtą woda. Co świadczy o tym, że gdzieś w okolicy mocno padało.

Pobudkę mieliśmy mieć o 5. Troszeczkę wcześniej szaleni muezini dali nam popalić. Oni chyba maja specjalne szkoły, gdzie ich uczą jak wydawać z siebie dźwięki w sposób całkowicie dysharmoniczny, asynchroniczny i głośny. Ten z nagrania wieczornego to prawie jak Pavarotti śpiewa...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz