niedziela, 31 grudnia 2023

Jak to z Watem było

A było tak, że oczywiście zaraz po przyczłapaniu do hotelu (7:00) nie dało się zająć pokoju. Ale było wiadomo, że będzie można wskoczyć pod prysznic i zostawić bagaże. 

O 8:30 otwierają Wat Pho. Stawiliśmy się punktualnie. To niesamowite, jak w jednej z głównych atrakcji Bangkoku (Świątynia Leżącego Buddy) jest pusto. 








Budda ma 46 metrów długości i 15 wysokości. Leży lub odpoczywa (bo oczywiście w każdym miejscu tłumaczą inaczej) przed osiągnięciem nirwany. Jest z cegły i pokrywa go złoto. 



Stopa ma 5 m. Na każdej jest 108 wizerunków Buddy z masy perłowej, mówiących o tym jak żył żeby osiągnąć perfekcję.

Znamy też Buddę z Pago w Mjanmie. Dla odmiany 56 m. I oczywiście nie jest najdłuższy jak napisałem na blogu. Birmańczycy mają jeszcze takiego na 180 m. 

Jeszcze dwa drobiazgi

i możemy ruszać do Wielkiego Pałacu. Teren pałacu zaczyna się zaraz za płotem Wat Pho. Wejście oczywiście "gdzieś z drugiej strony", czyli po około 1 km spaceru wzdłuż muru. Szczęśliwie bez znaczenia czy szło się w lewo czy w prawo. Znaczenie miało to, że zrobiła się godzina 10 i słoneczko się troszkę rozbujało. 

Podczas spaceru towarzyszyła nam moja "ulubiona" tabliczka "Wejście obok" 😀 I tak z 5 albo 6 razy.


Doszliśmy. Nawet nie było kolejki do kasy (11 lat temu była koszmarna). Na ternie Wielkiego Pałacu są 2 obiekty: Wielki Pałac, w którym król, obecnie Rama X, już nie mieszka i Wat Pha Kaew - Świątynia Szmaragdowego Buddy - najważniejsza w Tajlandii. Piszą, że Budda jest z jadeitu, do Bangkoku przywiózł go Rama I, pod koniec XVIII w z Laosu. Z planu wycieczki wynika, że odwiedzimy to miejsce, w którym był wcześniej Szmaragdowy Budda. Szmaragdowemu nie wolno robić zdjęć, ale na terenie nie ma przeszkód. 


Zrobiłem relatywnie mało fotek, bo tam już byłem 11 lat temu i niczego nie dobudowali. Porobiłem kilka szczególików.



 

Na terenie świątyni był niestety dziki tłum. Trochę się rozrzedzało przy pałacu - odpadali Tajowie, którzy przyszli się modlić, a nie zwiedzać. 
Całkiem ładny pałacyk sobie zbudował Rama I. Mniej więcej do połowy ubiegłego wieku był normalnie używany jak rezydencja króla. Był też siedzibą rządu. Mimo, że lokatorzy się wyprowadzili wnętrza nie są dostępne.





Z drugiej strony rzeki czeka Wat Arun (Świątynia Świtu). W przerwie pomiędzy świątyniami był kanał, ale o tym w kolejnym odcinku. Teraz miał być temat Watowy.
Takiego tłumu w świątyni jeszcze nie widziałem. Chyba z okazji Nowego Roku przybyły setki Tajów w strojach chyba ludowych i robili sobie zdjęcia.



Sama świątynia jest tradycyjnie niefotogeniczna. To znaczy nie daje się jej objąć w całości jak się jest blisko.



Świątynia, jako jedyna w Bangkoku (tak napisali gdzieś) jest w stylu khmerskim. Całościowo jest trudna, ale szczególiki daje się fajnie pokazać.


I kolejne







Na zakończenie dnia jeszcze Lak Mueang - czyli słup miejski. Jak zawsze w Bangkoku postawił go (=zapłacił) król Rama I gdy przenosił stolicę Syjamu do Bangkoku. W słupie ma siedzibę bóstwo opiekuńcze miasta. 

Ta ostatnia też ma jakieś Wat w nazwie, ale w różnych miejscach mi różnie podają, więc zostaniemy przy słupie.

Koniec






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz