wtorek, 17 października 2017

Back in the USA

Plan na wtorek: spacer na ryby (nie łowimy, oglądamy), wizyta u Cesarza, zrobienie rezerwacji na shinkansena do Kyoto, zdobycie wieżowca władz miejskich Tokio i wycieczka na wyspę z parkiem rozrywki. W przerwach jedzenie.
Zapomniałem poprzednio napisać. Pierwsze wrażenie z Tokio – jest czysto, drugie – wszędzie jest bardzo czysto. Co ciekawe nie ma koszy na śmieci (względy bezpieczeństwa) ale cały czas jest czysto. Oni nie śmiecą. A jakby komuś to przyszło do głowy to co kilkadziesiąt metrów przeczyta sobie na chodniku, że to zły pomysł.


Rano oczywiście padało. Prognoza mówiła, że tylko do 12. Ale gdyby mówiła, że będzie padało do 23 i tak na nic by to nie wpłynęło. Bladym świtem (8 z kawałkiem) ruszyliśmy na targ rybny. Największy na świecie, żeby nie było wątpliwości dlaczego trzeba go zobaczyć. Do części hurtowej wpuszczają turystów od 10, my byliśmy około 9. Postanowiliśmy skupić się na detalu.


Okazało się, że w morzu żyje dużo więcej jedzenia niż się człowiekowi wydaje. Np muszelki w różnych odmianach.


A jak ktoś wolał krewetki, to też mógł przebierać w rozmiarach i kolorach.


A może krabika?


Co dziwne, na targu nie śmierdziało rybą i oczywiście było czysto.
Punkt drugi - pociągi. Potrzebna nam była rezerwacja do Kyoto. Na dworzec mieliśmy żabi skok. Po drodze pojawiła się koncepcja zakupu nowego samochodu. Nówka, nie śmigana, Niemiec płakał jak sprzedawał...


Się jednak rozmyśliliśmy. Po pierwsze rocznik 2020 (nie ściemniam tak było napisane), po drugie nie było w nim miejsca na zakupy z Biedronki, po trzecie japończyk (Nissan).
Brakowało nam do tej pory odrobiny nowoczesności architektonicznej. Ostatecznie to Japonia. W końcu się udało.



Rezerwację na Shinkansena robi się na prawdę piorunem, zawsze wygląda tak samo i nie ma tu o czym mówić. Za to warto powiedzieć o ogródku cesarskim. Podstawowa zaleta - ogród jest za free :). Poza tym leży w centrum. Z tym centrum to jaja wyszły ale dopiero później. No bo skoro w Edo (dawna nazwa Tokio) powstał pałac cesarski, to logika nakazywała, żeby był w centrum. I tego się trzymałem. Zwłaszcza, że całkiem ładnie obudowali go wieżowcami.


Ogródek był całkiem udany. Trzeba też przyznać, że mają rękę do trawników...


i do automatów. Taki jeden stał przed wejściem do muzeum.


Jak widać z obrazka służy do odkładania mokrych parasoli (prawdopodobnie suche też przyjmował). Automaty są tak fascynujące, że będę musiał o nich szerzej napisać. Wracamy do tematu głównego. Park opuszczamy, idziemy pod wiadukt na obiad i gnamy do dwóch wieży.
W Bydgoszczy (i kilku innych miastach) są rowery miejskie. W Tokio zdecydowali się na samochodziki miejskie.


Po drodze Shibuja Crossing. Czyli niby zwykłe skrzyżowanie dróg.


ale jego okolica ma kilka dodatkowych atrakcji.


To trzeba po prostu usłyszeć (wystarczy kliknąć na obrazku wyżej). Sama dzielnica też jest dość specyficzna i tak naprawdę tu dopiero jest centrum Tokio.




A mieszkańcy i mieszkanki nie przebierają w środkach aby być zauważalnymi w tym tłumie.


Do wieżowców miejskiego magistratu postanowiliśmy podjechać pociągiem. Japoński urzędnik jest wygodny. Od samego dworca, prawie do samej pracy zrobił sobie chodnik. Ruchomy chodnik.


Urząd miasta mają całkiem duży. Albo inaczej. Jak to jest urząd miasta, to ja tu wygląda urząd wojewódzki? Strach się bać.



A z 45 piętra roztaczał się widok na miasto stołeczne Tokio.


Człowiek nieco głodnieje na takiej wycieczce. Na kolację wróciliśmy do siebie. Tym razem było naprawdę ciasno. Skoncentrowaliśmy się przy ladzie (chłopcy) i przy jednym stoliczku (dziewczynki).


Przy ladzie sushi dostaje się na deseczce. Sushi na desce wygląda tak:


A my po jedzeniu tak:


Do Nowego Jorku wyskoczyliśmy po kolacji. To znaczy można przyjąć, że byliśmy już wcześniej, bo część obiektów była jakby żywcem przeniesiona z NYC




Nowy Jork nazywa się tu Odabiba.


Pozdrowienia dla Grażyny i Marka


Zapomniałem o akicie (to taka rasa psa). Pies nazywał się Hatchiko i doczekał się pomnika. Historie każdy powinien znać jak nie zna to musi gdzieś poszukać, zobaczyć film itp.



I jeszcze chciałbym z tego miejsca zaprosić wszystkich do naszego baru sushi. Przypomniałem sobie, że mam wizytówkę. Jak będziecie chcieli przyjść większą grupą, to koniecznie zróbcie rezerwację przez telefon Tam naprawdę jest bardzo mało miejsca.



Na blogu Leszka też jesteśmy w Tokio :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz