niedziela, 15 października 2017

Jedziemy, lecimy, idziemy

Niektórzy to mają dobrze. Niby cała wataha leci razem a oni sobie załatwił o 3 godziny dłuższe wakacje.  Nie ma sprawiedliwości. To znaczy jest ale tylko w parze z prawem.
Odcinek pierwszy przebiegł tradycyjnie bez problemu. Zgodnie z nową świecką tradycją użyliśmy Kałamejkobusa. Tym razem prowadził sam szef. Leszek całą drogę negocjował przejęcie kierownicy. Jedyne co zdobył to kluczyki na postoju.

Na Okęciu od roku trwa bardzo ciekawy eksperyment.  Przy wjeździe pod terminal jest bramka, pobiera się bilet i kierowca ma 7 minut na wyrzucenie desantu i przekroczenie bramki wyjazdowej.  Kolejka do bramki nie zatrzymuje czasu. Jak się nie zmieści,  to musi podejść do specjalnej budki i zapłacić 30 PLN.
Wataha liczy tym razem osiem sztuk. 
   

Siedzą (od lewej): Marzenka (Krym, Pekin i Filipiny, Kuala Lumpur i Mjanmar), Iza (Kos, Synaj-Izrael-Jordania, Krym, Nowy Jork, Tajlandia i Kambodża, Singapur i Wietnam, Toskania 2, Pekin i Filipiny, Kuala Lumpur i Mjanmar, Rumunia) Agawa (Kos,Synaj-Izrael, Nowy Jork, Sri Lanka, Tajlandia i Kambodża, Toskania, Singapur i Wietnam, Toskania 2, Pekin i Filipiny, Rumunia), Kasia (Kos, Synaj-Izrael, Nowy Jork, Sri Lanka, Toskania, prawie Singapur i Wietnam)



Stoją(od lewej):Misiek (Kos, Synaj-Izrael-Jordania, Nowy Jork, Sri Lanka, Toskania, prawie Singapur i Wietnam), Leszek (Nowy Jork, Sri Lanka, Tajlandia i Kambodża, Toskania, Singapur i Wietnam, Toskania 2, Pekin i Filipiny, Rumunia), Witek - stał, teraz się japonizuje (Krym,Singapur i Wietnam, Pekin i Filipiny, Kuala Lumpur i Mjanmar), Autor - stoi ale tego nie widać (Kos, Synaj-Izrael-Jordania, Krym, Nowy Jork, Tajlandia i Kambodża, Singapur i Wietnam, Toskania 2, Pekin i Filipiny, Kuala Lumpur i Mjanmar, Rumunia)
Zdarzają się przypadki samotnych łowów, co pozwala stwierdzić, ze stado ma opanowane ćwierć świata.
A tak wygląda nasz samolocik. Podobno nie ma zgody na lądowanie w Japonii i wydadzą nam spadochrony.


No dobra żartowałem. Podstawili to co trzeba ale tak zaparkował,  że nie da się przyzwoitego zdjęcia zrobić.  Zagroziłem, że zostaniemy w kraju jak nie przeparkuje ale się zbiesili. Tym razem ustąpiłem. 

Samolocik jak samolocik. Zaskoczyło mnie, że taki mały w środku. Przywykłem do układu miejsc 3-4-3, a tu niespodzianka. Wszystkie rzędy po 3 krzesełka (mówimy o klasie Y). To teraz ponarzekam. No co, z Polski jestem, to muszę pomarudzić. Ktoś pamięta fotel z A380? No to B787 ma tylko USB i da się naładować komórkę. Nic po za tym. Jednym słowem bieda. Przywitała nas na niebiesko


a trasa pokazywała się jak zawykle


Co do narzekania, to samolot się sypie. Mój stolik miał zepsutą klapkę co spowodowało zjechanie piwa i niepowetowane straty w płynie oraz zawiesił się pilot sterowania światłem itp atrakcjami. A jak już mi zresetowali fotel, to musiałem film przewijać!
Lot upłynął w miłej i przyjaznej atmosferze. Nie ma jak  to sen 11 km nad ziemią.
Lotnisko. Jak to lotnisko. Całkiem spore. Pół kilometra z rękawa do odprawy paszportowej.
Odstaliśmy swoje, zdobyliśmy prawdziwe JR Passy i opanowaliśmy pociąg. Całkiem ładny jak na lokalną ciuchcię z miejscówkami.

 Ostatni kawałek przeszliśmy spacerkiem. Daleko nie było 1,2 km prosto, tylko dlaczego pada?


W ten sposób trasa BZG-WAW-NRT-TYO została zaliczona.


Pozdrowienia dla Grażyny i Marka.

P.S. 
Pamiętacie tego, co się japonizował na lotnisku? Proces postępuje. Już czyta. Nie wiemy czy ze zrozumieniem ale czyta.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz