czwartek, 13 września 2018

Wieża Babel

Pora się zwijać. Szczęśliwie starówka duża nie jest, to można zrobić mały upgrade fotograficzny (słońce czasami jest, niestety zwykle ze złej strony) i zakupy.


Zakupy robi się na bazarku, w moim wydaniu wygląda to tak, że aby nie stresować ludzi mówię po rosyjsku. Z niewiadomego powodu sprzedający zwykle nie ma z tym problemu. Ze sobą na wszelki wypadek rozmawiamy po polsku (część grupy nie zna dobrze rosyjskiego). Jeden ze sprzedawców zadał w pewnym momencie trudne pytanie: A po jakiemu wy rozmawiacie ze sobą, bo to nie jest rosyjski? Dla odmiany Pani od smoków (zbieram smoki) rozpoznała polski natychmiast i chyba nawet trochę rozumiała.
To teraz kilka obrazków. Niektóre już były ale coś mi w nich nie pasowało.






Na trudne pytanie po jakiemu tu się mówi nie da się znaleźć odpowiedzi na ulicy. Na ulicy słyszy się głównie rosyjski. Na tej samej ulicy widzi się łotewski. Zapytaliśmy Tamili (szefowa od zdalnego nauczania na TSI) jak to jest z tym językiem na Łotwie. Odpowiedź była mniej więcej taka: Nie ma żadnej zasady. W firmie, w której pracuje mój syn rozmawia się we wszystkich językach. Jak rozmawiają ze sobą po łotewsku i przyjdzie ktoś, kto zagada po rosyjsku, to mówią po rosyjsku, jak za chwilę przyjdzie ktoś, kto będzie mówił po angielsku zaczynają rozmawiać w tym języku i nie ma problemu, żeby za chwilę wszyscy rozmawiali po łotewsku. I bądź tu człowieku mądry.
Ryga leży nad Dźwiną. Dźwina nazywa się Daugawa.


Okazało się, że jest to całkiem spory kawałek rzeki. Kawałek jest taki spory, że w Rydze jest normalny port i przypływają całkiem spore stateczki.


Zgodnie z nową świecką tradycją postanowiliśmy odwiedzić króla (Tokio, Oslo, Kuala Lumpur, Mińsk). Króla nie mają ale prezydentami też nie gardzimy. Podobnie jak podczas poprzednich wizyt udało się osiągnąć sukces czyli nikogo nie aresztowali. Prezydent mieszka sobie w całkiem ładnym pałacu nad rzeką. Udają, że pilnują go panowie w dziwnych mundurach.


Żeby nie było, my tu nie przyjechaliśmy na wycieczkę. Proszę jak się ładnie prezentujemy


I jak ładnie rozmawiamy w wielu językach. Na zdjęciu jesteśmy z dziekanem. Dziekan mówił po rosyjsku, trochę rozumiał angielski. Tamila (na tym zdjęciu u góry stoi obok mnie) jest chyba rosyjskojęzyczna (poza łotewskim), Anzelika do każdego zwracała się po rosyjsku. Jak dołożymy do tego, że jednym z pierwszych zauważonych plakatów było Kurs języka łotewskiego. Poziom B2, to chyba mniej więcej pokazałem obraz sytuacji językowej w tym kraju.


Przypomniało mi się. Były też rozpisane kursy z informatyki (sieci, programowanie itp). Było ich chyba z 10. Przy jednym, w kolumnie język było ENG, przy pozostałych RUS...
Na trasie złapaliśmy stację radiową - nazywała się radio PIK. Nadawała po rosyjsku i nie nadawała z Bydgoszczy :)
Z rosyjskim będzie za chwile na Łotwie duży problem. Za 3 lata wchodzi ustawowy zakaz rosyjskiego. Nie będą mogli np kształcić w tym języku. Tamila mówiła, że 80% kursów zdalnych maja własnie po rosyjsku. Ja to niby rozumiem, że władze nie chcą innego języka niż łotewski, tyle tylko że 1/3 ludności to Rosjanie.

I tym optymistycznym akcentem chciałbym zakończyć odcinek ryski. A teraz na Wilno... (jak powiedział pewien marszałek jednemu ze swoich generałów).

Pozdrowienia dla mniej lub bardziej zaangażowanych czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz