piątek, 29 listopada 2019

Django

Gwoli przypomnienia streszczenie poprzednich odcinków.
Jesteśmy w Kalifornii (USA)

Mieszkamy w tym motelu

Przemieszczamy się Jeep'em na letnich oponach i numerach z Florydy

Dzisiejszy cel, to najcieplejsze miejsce na naszej kochanej planecie. Znajduje się ono zaraz za tymi pagórkami i nosi nazwę Dolina Śmierci.

Wiem, że widoki przez przednią szybę stały się nudne. Powstrzymam się przez chwilkę i będą widoki z trasy ale nie przez szybę.


Gdyż jak się już opuści samochód, to jest równie ciekawie. Owszem zimno jak na Alasce ale słonecznie.

To coś co przypomina chochoła nazywa się Joshua tree, a tak uczciwie jest to zwykła jukka krótkolistna (fajny jest dr Gógl).

Dopiero tutaj można sobie uzmysłowić co oznacza duża pusta przestrzeń. Najgorsze, że nie wiem jak ową pustkę fotografować. Mam taką pustkę z góry


i pustkę z dołu. A właściwie na jej poziomie


Z ciekawostek pustynnych, to mają pewien fragment z piachem. Jeżeli komuś się wydaje, że na pustyni zawsze jest piach, to złe filmy oglądał. Na tej pustyni piach bywa.


I z racji tego, że tylko bywa stanowi atrakcję


Chciałem porzucić Izę

 Ale jakoś wróciła.
Zauważył ktoś, że od pewnego czasu nie ma śniegu?

Widoki w Dolinie Śmierci robiły niesamowite wrażenie. Niestety nie potrafię tego pokazać. To wrzucę jeszcze kilka górek i innych kamieni.





Droga jaka jest każdy może zobaczyć. Widok drogi kończy się na najbliższym zakręcie. Drogi, które kończą się na najbliższym horyzoncie mieliśmy okazje zobaczyć tutaj.

 Momentami wydawało mi się, że przy tym natężeniu ruchu, kierowca budzi się na końcu trasy zupełnie wyspany.

A tutaj dwa obrazki z tego samego miejsca. Jeden na wschód,

drugi na zachód.

I jeszcze jeden. Przy okazji trochę pustki

O czym udało mi się zapomnieć. O osiedlu na środku pustkowia.


O kanionie, w którym amerykańscy piloci ćwiczą i który zagrał w Gwiezdnych wojnach. Niestety chmury zrobiły psikusa i nie był oświetlony. Samolotów też nie było.

I jeszcze jedna ciekawostka z Doliny Śmierci. Występuje tu zjawisko powodzi błyskawicznej - flash flood. Większość doliny jest mniej więcej na poziomie morza. Pagórki dookoła mają mniej więcej po 5000-6000 tysięcy. Jak sie robi ulewa, to ta cala woda spływa w zagłębienie i mamy potopik. Znak wygląda tak:

Innymi słowy przez najbliższe 40 mil może nas zatopić.
W najgorętszym miejscu na Ziemi faktycznie było ciepło. Termometr pokazywał 55, jak jechaliśmy przez góry temperatura spadała do 27. A tak bardziej po ludzku,to w dolinie było około 13°C, a w górach około -3°C.

Mieszkamy w Lone Pine. Ponad 1100 m n.p.m. Miasteczko ma około 2 000 mieszkańców i słynie z westernów. Nie oszukujmy się jak na warunki USA jest to głęboka prowincja.

I to jest chyba główny urok miasteczka.

W Lone Pine nie ma w zasadzie nic do zwiedzania

poza muzeum historii westernu.

W okolicy od lat 30 kręciło się filmy o zdobywcach Dzikiego Zachodu


Western sam w sobie jest kiczowaty. Musi taki być. Inaczej nie byłby westernem. Muzeum musi więc oddać ten klimat



i robi to doskonale



A autor, to nawet poszedł za kratki za zszarganie garnituru Iron Mana. Mam nadzieję, że pomoc prawna nadejdzie z odsieczą.

W okolicy kręcono też Gladiatora co jest dowodem na to, że to jednak nie Kolumb tylko Rzymianie byli tu pierwsi.
Na kolację, tradycyjnie został wchłonięty burgerek w naszej ulubionej restauracji Mt Whitney

z profilu, po zmontowaniu, wygląda lepiej.

I tu prawdopodobnie pojawi się pytanie Skąd tytuł filmu?
Tytuł pochodzi w linii prostej z tego powozu:

A bardziej precyzyjnie od tego pana,

który w okolicy tego miasteczka popełnił ten film:

Czego i wam życzę.


PS. Nikt nie powiedział, że wysokość pagórków podałem w metrach. Oni tu w stopach mierzą.

PS. 2. Oczywiście Leszek, też był z nami. Nie zostawiamy go. On ma kluczyki od samochodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz