wtorek, 12 stycznia 2016

Cysorz to ma klawe życie (Potwierdzenie)

Wtorek. Wszystko otwarte czyli pora na zakazany owoc. Albo miasto. Co za różnica i tak zakazane.
Pomiędzy pałacem cesarskim czyli Zakazanym Miastem a resztą świata jest sporo bram. Pierwsza to Tiananmen


oddziela plac o tej samej nazwie


od innego olbrzymiego placu którego nazwa mi uciekła ale rozmiar cały czas przygniata. Później Brama Południkowa


z kolejnym placem i jak ktoś myśli, że za Bramą Najwyższej Harmonii, która oddziela pałac od reszty świata było coś co przypomina miasto, to się myli. Tam był kolejny plac.


Miał chłopak rozmach.



Dopiero jak się tam wejdzie to się to czuje ogrom. Innego słowa na to nie ma.


Opisać też to wszystko dość trudno.


Zakazane Miasto ma 1 km długości i 700 m szerokości.


Ostatnie 400 m to część "mieszkalna".



Jak oni się tam nie gubili nie wiem ale przypuszczam, że jak ktoś zgubił drogę i wlazł gdzie mu nie było wolno to był zgubiony. Znaczy kończył na tym żywot doczesny.


Cesarz prowadził siedzący tryb życia. Nawet jak chodził, to siedział, bo go nieśli. Jeżeli siedział tak normalnie, w celach rządzenia, to oczywiście używał tronu.


Dla ułatwienia miał kilka tronów i kilka miejsc do rządzenia. W zależności od rodzaju sprawy. Rozdawanie przywilejów tutaj, narady z ministrami tam


a konkubiny jeszcze gdzie indziej (zdaje się, że w czymś Wieczystej Czystości).
Skarbca pilnowało 7 smoków.


Zapomniałem napisać, już wiem dlaczego zbieram smoki! Smok to symbol cesarza i nikomu innemu nie wolno go używać. Ja się zwyczajnie od 30 lat do prezydentury szykuję i zbieram doświadczenie, to znaczy smoki. No co, z takim doświadczeniem gorszy nie będę.


 W środku było kilka drobiazgów.


Jak to w skarbcu.
Czy pisałem, że poprzedniej nocy było -15? Trochę się nawet ociepliło ale po 5 godzinach spaceru byliśmy lekko skostniali. Chińczycy robią świetne pierożki i zupę z makaronem. I oni to jedzą, a nie ryż jak próbuje się nam wmówić. My też zjedliśmy pierożki aby mieć siłę na Świątynię Niebios.



Ten obiekt też któryś z Mingów wybudował. Jak wszystko z rozmachem. Do świątyni dodał 240 hektarów ogrodu. Trzeba się nałazić żeby Chińskie atrakcje pozwiedzać. Ale jak już pisałem dla czytelników zniosę wszelkie niewygody.



Budowle dalekiego wschodu mają w jakiś sposób odzwierciedlać równowagę we wszechświecie. Ta świątynia to przejście od nieba do ziemi. I ona się kiedyś jakoś tak nazywała tyle że po Chińsku co brzmiało zdecydowanie lepiej.


Chińczycy w ramach zachowania lej samej równowagi podeszli do świątyni dość ciekawie. W korytarzu prowadzącym do głównego ołtarza uprawiają hazard na skalę masową.


Wracając do nazw. Takie opisowe są fajniejsze. Chociaż w sumie to nie wiem. Aż strach pomyśleć nad takimi słowami jak poseł, a idąc dalej Kupa posłów zgromadzonych w jednym miejscu nocą...

Część wycieczki miała nieco zmodyfikowaną trasę zwiedzania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz