wtorek, 22 listopada 2022

Mecz otwarcia

Na dzisiaj zaplanowane tylko dwie rzeczy. Wioska San Juan Chamula i mecz Polska-Meksyk.
Wioska ma 62 000 mieszkańców z hakiem i słynie z kościoła. Od tego też zacznę bo jakaś chronologia wydarzeń być musi być.

Indianie Chamula to jeden z wyraźniejszych przykładów synkretyzmu religijnego. Otóż ta grupa górali w XVI wieku została odwiedzona przez ludzi Cortes’a i dostał propozycję przejścia na chrześcijaństwo. Indianie postanowili negocjować. Z względu na duże zużycie przysyłanych misjonarzy zdecydowano się, że chrzest jest wystarczający do zbawienia ich dusz. I tak zostało do dzisiaj. We wnętrzu kościoła nie wolno fotografować, ale od czego mamy Internet.

Potrafią siedzieć całymi dniami na igliwiu, palić świece, jedzą i piją lokalny bimber zwany posh. Mają też trochę dodatkowych obrzędów typu obtaczanie kogoś w jajku – to wyciąga zło. Jeżeli jako nie pomaga zabija się kurę. Jedną widzieliśmy po. Druga była przed ale chyba tymczasowo uszła z życiem, bo rodzina się zwinęła. Internet dostarcza też film.
Chrzczą się kilka razy wżyciu albo i więcej. Podobno na wszelki wypadek.

 Kobiety chodzą w takich fajnych wełnianych spódnicach tylko chyba akurat nie ma tego na żadnej fotce.

A faceci w kurtkach z owcy. Ci na dachu mieli strzelby.

Jak wychodziliśmy z kościoła, to jedna z rodzin ludu Chamula ruszyła do kościoła. Dałem radę nagrać 6 sekund 😊 zanim nie zostałem dość stanowczo poproszony o zakończenie tego niecnego procederu. Poza tym, że grają, to jeszcze strzelają – tam widać takiego z rakietami.

A to inna rodzina, która wraca z kościoła.



Zaskoczyły mnie krzyże - często stawiają trzy. Nie wiem czy robią sobie lokalne Golgoty (nie zdziwiłoby mnie) czy mają inny powód.

Ładnie układają owoce na straganach. I nie robią tego dla turystów.


 Zresztą mięska też nie wykładają w tym celu.


A to kwiatki. Prawda, że ładne wiązanki na cmentarz z prawdziwych kwiatów? 

Otóż one nie są na cmentarz tylko do kościoła. Cmentarz wygląda tak:


Idą tam na święto zmarłych aby spotkać się z rodziną (tą co odeszła), a potem przez rok dają sobie spokój.

To teraz główny punkt programu czyli meczyk. Mecz był fakultatywny i oglądaliśmy go w sklepie z posh’em (posh to bimber z kukurydzy, tutaj pełni rolę  wina mszalnego. Moc 28%) i innymi drobiazgami. Pierwotny plan był inny ale wtedy byśmy nie zdążyli. Ze sklepem wyszło tak, że jak weszliśmy (mówię o grupie 35 osób) i pan się dowiedział, że jesteśmy z Polski, to powiedział, że ten monitor z widokiem z kamer, to telewizor i możemy u niego pooglądać mecz. Przetestowaliśmy bimber i pognaliśmy do kościoła.

Oglądanie meczu wyglądało tak:

Żeby nie było, mam też materiał wideo.

W trakcie meczu pan właściciel polewał posh. Potem mu się znudziło i wprowadził samoobsługę – chcesz to sobie odkręć i sam nalej 😊. Wynik znamy, czyli o meczu można zapomnieć i na pewno trzeba zapić.

Nocowaliśmy w Tehuantepec. Miejscowość tranzytowa bez historii. Albo nie. Ma historię. Większość sklepów w Meksyku jest otwartych do 21. O 21:05 postanowiliśmy wyskoczyć po piwo. Sklep był już zamknięty na łańcuch. Nawet nie musieliśmy błagać. Pan sam pozdejmował wszystkie kłódki i łańcuchy, i mogliśmy zrobić niezbędne zakupy (piwo).

Zapomniałem, że jesteśmy w górach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz