sobota, 26 listopada 2022

El mariachi

 Dojechaliśmy i zaczynamy najtrudniejszy okres naszej objazdówki. 

Tak, to prawda jesteśmy w:

Ale damy radę. Poświęcimy się dla ogółu. Przetestujemy całe all inclusive, nieważne ile zdrowia ma nas to kosztować. Hotelik fajny, widok z balkonu też.

Plaża jak to plaża (nawet podpisana). 

Zachody słońca, też niezgorsze.


Za to fale są całkiem całkiem. 

Człowiek stoi sobie na brzegu morza, a tu chlap i ma wodę po pas. No chyba że siedzi. Wtedy płynie. Wrażenie niesamowite. I nie da się tego usiedzieć na miejscu. A jak się kręci film, to do końca...



I właściwie byłoby to Acapulco tak trochę bez wyrazu, gdyby nie el mariachi na obiedzie. Chłopaki, to tacy autentyczni mariachi, którzy tak zarabiają na życie. Nie są z pierwszego tysiąca najlepszych zespołów, ale fajnie nam zagrali.

Dzień się kończy, fajnie jest, bar wzięty, spokój i luz. I na to wszystko wpada nasza pilotka Ewa i wygania na ulicę, bo....


.... tam się działo. Parada koni. Taka dla wszystkich. Dorwiesz konika i jedziesz. 


Nasze podsumowanie jest takie: skoki ze skały w Acapulco każdy może zobaczyć bo są codziennie i zrobili o nich już pewnie ze 100 programów. Parady koni nie zobaczysz ani na Discovery ani innym National Geografic. 
Dzień zakończyliśmy na imprezie integracyjnej. My wygraliśmy swój mecz, Meksyk przegrał. Trzeba było to jakoś ogarnąć.

Czego i wam życzę.

PS
Materiał filmowy luzem:







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz