niedziela, 27 listopada 2022

Góra srebra

Jest sobie miasteczko wysokie na jakieś 1200 m. Nie żeby takie wieżowce postawili. Ono jest na zboczu pagórka. A w pagórku było srebro. Nikomu się nie chciało daleko chodzić do pracy, to sobie zaczęli budować domki w miejscu pracy. Srebro się skończyło - miasteczko pozostało. Tak w streszczeniu wygląda historia Taxco. Efektem tego wszystkiego są wąskie i kręte uliczki, schody

 i volkswageny garbusy. 

Garbusy robią za taksówki. Nic innego nie dawało rady - za wąski i za stromo. W miasteczku wbrew pozorom jest masa rzeczy do zobaczenia. W przypadku ograniczonego czasu leci się do katedry i po srebro. To znaczy do katedry trzeba wejść pod górę. Idzie się uliczką z brukowaną choinką. Nie sposób się zgubić - na zdjęciu niżej jedzie po niej policja albo jakaś inna straż miejska.


Nad miastem maja Jezusa (mniej więcej na środku zdjęcia). Poza tym Meksyk.



Jakby ktoś jeszcze miał wątpliwości, to na chodniki nie ma tam miejsca i trzeba sobie jakoś radzić. Najfajniej jest tam, gdzie z trudem mieści się jednokierunkowa, a oni robią dwukierunkową z chodnikiem po każdej stronie i parkingiem.

Strach się bać jak się pomyśli co tam się dzieje podczas ulewy.



Pora na katedrę. Ufundowana w XVIII przez właściciela kopalń srebra, jednego z najbogatszych, w tym okresie, mieszkańców z zewnątrz jest z różowego marmuru,

 
a w środku kapie od złota.


 

Jest też trochę srebra - Matka Boska wysoka na około 1,5 m. Oraz ciekawostka wyrzeźbiona nad bocznym wejściem - Matka Boska jako ciężarna. Podobno były jakieś problemy episkopatem ale fundator katedry był naprawdę bardzo bogaty.

 

A skoro już poruszyłem temat srebra, to tradycyjnie mieliśmy fuksa. W Taxco co roku odbywa się prestiżowy konkurs na wyroby ze srebra. Startują złotnicy (chyba srebrnicy) z całego świata... i zwykle wygrywają ci z Taxco. Ale nei ot jest najważniejsze. Przez kilka dni po konkursie można sobie te sreberka pooglądać. Ni myśmy się w te "kilka dni" wbili.



 

W zwykłym sklepiku ze sreberkami też byliśmy. Nawet coś tam się udało wybrać. Niestety w zakresie fotografii skupiłem się na moim ulubionym motywie meksykańskim,


Inne wzory też były. Ale to potrzeby byłby jakiś inny fotograf.


Na piętrze tej samej galerii, w której były prace konkursowe postawili też kilka metaloplastyk i powiesili obrazek. 


No i proszę mi powiedzieć jak ja mam się nie skupiać na kościotrupach itp. zjawiskach? Od wejścia mamy tak:


A potem było już tylko lepiej.



I ten optymistyczny akcent przypomniał nam, że trzeba coś zjeść. Knajpka została wybrana w zasadzie losowo. Dookoła placyku było pełno knajpek. 


Wszystkie mieściły się w Casa coś tam. Oczywiście przyjmujemy, że nasza była najbardziej przytulna. 





I do tego knajpka była z widokiem z którego pozdrawiamy.


P.S. 
Po drodze jeszcze są pokutnicy. W Wielkim Tygodniu chodzą, z takimi kolczastymi belami, piczuja sie itp. Na procesje siłą rzeczy się nie załapaliśmy, ale są rzeźby.


A dla chętnych na mocniejsze wrażenia znalazłem bloga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz