czwartek, 5 maja 2022

Parc Güell

Już dłuższą chwilę nie oglądaliśmy niczego co wyszło z pod łapek Gaudiego 😂 Ale zacznijmy od początku. Dawno dawno temu w odległej galaktyce niejaki Güell (znamy go z poprzednich odcinków) postanowił wziąć się za  deweloperkę. A, że w tym samym odcinku poznał Gaudiego, to postanowił mu zlecić projekt podmiejskiego osiedla z widokiem na miasto. Pomysł był dobry, trochę gorzej z realizacją. Zbudowali 3 domy (planowali 60) i jeden park. Dom dla Güella i dom dla Gaudiego (ten na dole) i trzeci nie wiadomo dla kogo. Tak uczciwie to nie wiem czy dom Güella nie stał tam wcześniej.

 Generalnie z deweloperką im nie poszło. Za to z parkiem dali radę. Już od wejścia jest ciekawie.

Tyle, że wejściem się wychodzi. Nad greckim kolumnami widać balustradę - to oparcie ławeczki, o której będzie później. Natomiast bezpośrednio przed kolumnami można jeszcze dostrzec najsłynniejszą jaszczurkę świata. Reasumując na wejściu widzimy, że gwoździe programu będą na wyjściu. 

A jeszcze przed wejściem mamy takie dwa pawilony, które pełniły rolę stróżówek.

A tak wyglądają od strony parku. Kolejka do domku po prawej wynika z chęci zrobienia zakupów i kolejnego zdjęcia z innej perspektywy. W kolejce nie stałem.

Wejście do parku kupuje się na konkretną godzinę, natomiast siedzieć w środku można do bólu. Nocować raczej nie można, bo liczą na wejściu i na wyjściu. A swoja drogą ciekawe co robią jak się nie zgadza. Psy spuszczają? No dobra. Zaczynamy zwiedzanie. W parku jest kilka kilometrów dróżek, tak więc można sobie trochę pospacerować po pagórkach. Park miał być przyjazny dla mieszkańców, co w obszarze z temperaturami powyżej 30 oznacza chodzenie w cieniu. Tam gdzie nie było drzewek Gaudi zaprojektował podcienie.

Wszystko tradycyjnie wzorowane na naturze czyli na filarach mamy fakturę palmy. A jak widać poniżej chropowatość ściany pozwala młodszej młodzieży na udowadnianie teorii Darwina co do pochodzenia człowieka.

I jeszcze pani z koszem winogron, od której to coś się ładnie nazywa, tylko nie mogę znaleźć tego miejsca gdzie o tym czytałem. Powstały trzy takie ciągi podcieni. 

Projekt przewidywał wszystko, czyli punkt z widokiem na miasto zwany Wzgórzem Krzyży. Krzyże są trzy i mają stanowić artystyczną wizję Golgoty. A widoki z pagórka są faktycznie niezłe.

Połaziliśmy, to czas na dania główne. Danie pierwsze nazywa się taras widokowy zwany najdłuższą ławką świata.

Taras miał być miejscem imprez publicznych i targów, a ławka miała zapewniać komfort (faktycznie jest rewelacyjnie wyprofilowana) i prywatność (przez powyginanie). Ale najbardziej fascynujące są trencadis, czyli mozaiki z kawałków tłuczonej porcelany i wszelkiej glazury - ulubiony materiał zdobniczy Gaudiego (według mojej oceny). 


 

Jeżeli ktoś myśli, że te łupinki były poukładane chaotycznie to się myli. To na serio jest harmonijna całość.

Ławeczce i podcieniom mówimy papa i schodzimy do Sali Kolumnowej. Taras podtrzymuje 86 kolumn doryckich. Teren ten miał być targowiskiem. 

 

Jak na Gaudiego sala kolumnowa jest surowa do nieprzyzwoitości. Na suficie tylko 4 mozaiki symbolizujące słońce i chyba osiem dodatków z głębin morza.

 
 

W ten sposób szczęśliwie docieramy do głównego punktu programu czyli do jaszczurki. 

Z nieznanego nikomu powodu, kłębi się tutaj zawsze koszmarny tłum robiący zdjęcia jaszczurce, sobie i jaszczurce, sobie - bo zasłaniają całą jaszczurkę swoją osobą. Tak uczciwie rzecz biorąc, to integralnym elementem tej fontanny jest jaszcze ten aztecki lub inkaski totem. Całość wygląda mniej więcej tak:

I jeszcze jedno. To nie jest smok wbrew temu co gdzieniegdzie piszą. Nawet jak po katalońsku drac to smok. To jest jaszczurka, a konkretnie salamandra. Wiem jak wyglądają smoki. Niżej jest smok widziany z z profilu i en face.

Chyba wszystko.
Pozdrowienia z Barcelony.
Dwoje na ławeczce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz