sobota, 6 stycznia 2024

Fabryka samochodów

 Tę markę samochodów widziałem tylko w tym rejonie (Bolevan Plateau).

Niektóre na tym, co robiło za maskę silnika miały napisane Kao Lao. Część z dopiskiem „Super”. Podobnie jak wszystkie luksusowe marki robi się je na zamówienie i każdy element jest indywidualnie dopasowywany i dopieszczany – widziałem jak maskę silnika wymierzali i oznaczali jak dociąć (ten człowiek po lewej na dole).

Jednocześnie na linii produkcyjnej znajdują się dwa pojazdy

I trzeci w lakierni

Zapomniałem o magazynie części.

To teraz technicznie. Samochody buduje się na bazie ramy ruskiego UAZa 469 z lat 70’. Reszta różnie. Wstawia się nowy blok chińskiego diesla i mamy samochód dostawczy.

Część ładunkowa w zależności od potrzeb. Głównie pod przewóz tapioki lub worków z kawą. Wiedzie wszędzie. Uciągnie wszystko. Co do „przyrządów pokładowych”, to też wyrafinowany nie jest.

A jak się takiego znajdzie na plantacji,

to na korbę można odpalić i uciec.

Tyle o samochodach „home made”. Jeżeli pojazd się zepsuje, to warsztaty też mają.

Teraz o tym jak żyją ludzie na wsi. Zaznaczam, to nie są wioski dla turystów pod tytułem „jak biały człowiek wyobraża sobie życie na wsi laotańskiej”. Otóż żyją tam dokładnie tak, jak 100 lat temu i dawniej jeżeli chodzi o zabudowę

i tak jak się żyje w tak zwanym „cywilizowanym świecie” jeżeli chodzi o technikę.


Jeżeli ktoś nie rozpoznał obiektu w rękach dziecka, to informuję, że to smartfon.

Od kilkunastu lat na południu Laosu (nie wiemy jeszcze jak jest na północy) mają wszędzie podciągnięty prąd, a maszty od telefonii komórkowej stoją gęsto.

To teraz pora na kilka fotek. Zaczynamy od wioski na Bolevan Plateau – przypominam, że ta wyżyna znajduje się od 1000 m w górę. W nocy, zimą temperatura spada do kilkunastu stopni. A więc domy z drewna albo cegły i okna oraz drzwi.

A na placykach suszy się kawa (było to też widać przy dziecku),

i tapioka. Na pierwszym planie korzenie. Wrzuca się je do takiej maszyny do rozdrabniania i powstają małe kawałki, które się później dalej obrabia.

W wiosce zwykle jest świątynia.

To teraz sobie zjedziemy z wyżyny do rejonu 4000 wysp. W nocy, zimą mamy tu 20+. Materiał na ściany jak widać przeważnie nieco delikatniejszy.

W tej wiosce zajmują się wyplataniem 



i produkcją sieci.

No i tradycyjnie coś suszą.

Tak, to wyżej jest produktem przemiany materii zwierząt gospodarskich. 

Jak się ususzy, to służy do nawożenia przydomowych ogródków.
I jeszcze jedno fascynujące zjawisko. Na każdym domu niebieska tabliczka z adresem. 

W tej wiosce nie ma świątyni. Jakieś 40% Laotańczyków wyznaje religie animistyczne i inne dziwne. Mają za to chatkę do spotkań starszyzny i udzielania ślubów.

Jeszcze dzieci. Dzieci wszędzie są mniej więcej takie same i chcą się bawić. Tu niestety musza też pracować. Wioska jest biedna, co nie znaczy, że mieszkańcy głodują czy chodzą obdarci i brudni. Natomiast nie stać ich na rzeczy, które nie są pierwszej potrzeby czyli choćby zabawki. A więc zabawki wyglądają tak:

A dlaczego tak? Bo tak wygląda jedna z podstawowych maszyn. To nie tylko ciągnie przyczepę. Tak samo dobrze może ciągnąć pług (widziałem w Mjanmie)

Na zakończenie ogólny rzut okiem w wioskę. Muzyka w tle pochodzi z jakiejś imprezy. Prawdopodobnie weselnej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz