środa, 17 stycznia 2024

Ryneczek - trzecie podejście

 Nie będę doklejał, do poprzedniego wpisu o straganach, bo się zupełnie pogubię. Tym razem morning market w Luang Prabang. Najmniejszy ze wszystkich, ale też fajne rzeczy na nim były. Jesteśmy nad Mekongiem czyli tradycyjnie ryby.

Jak ktoś nie chciał całej ryby, to mógł sobie wybrać kawałek, np głowę albo coś ze środka.

Filety, też były.

Oczywiście na rynku dominują przyprawy czyli rośliny, które dodajemy do potraw.


Tak, to wyżej to drewno. Nie dodajemy go do kominka tylko do potraw. Daje kwaśny posmak. Pora na warzywka, a konkretnie na brokułki i kalafiorki. Tak malutkich nie widzieliśmy jeszcze. Nie wiemy dlaczego. Kapustę mają wymiarową. Z owoców spotkaliśmy najmniejsze bananki świata. 


Z ciekawostek żywnościowych mamy:
1. Żaba na dziko

2. Krewetka rzeczna

3. Części do bawoła

4. Szczur wędzony

5. .... Nie rozdeptujcie karaluchów. Lepiej nazbierać i sprzedać.

Wszystko doprawiamy grzybkami, żeby lepie widzieć.

Jak ktoś lubi suszone, to też jest wybór. Były tam ryby. Co jeszcze nie wiemy. Może i dobrze.

W części przemysłowej było wszystko to, co do uprawy ziemi jest potrzebne. Gwarantuję, że to rękodzieło widziałem u przydrożnego kowala jak osadzał trzonki. 

Smacznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz